"Na piątkowym spotkaniu wszystkich kierowców będziemy domagać się ustalenia jasnych reguł, według których mamy się ścigać" - podkreślił Szkot David Coulthard z Red Bull Racing. Hamilton ominął szykanę, gdy walczył na końcowych okrążeniach z Kimi Raikkonenem (Ferrari). Linię mety minął jako pierwszy, ale w wyniku kary przyznano mu trzecią lokatę. Wygrał Felipe Massa (Ferrari). Sędziowie uznali, że mimo przepuszczenia rywala uzyskał niedozwoloną przewagę. W takim wypadku karą jest przejazd przez strefę garaży. Po wyścigu oznacza ona 25 sekund dodane do końcowego czasu - tyle ile podobny przejazd mniej więcej zajmuje. Kierowcy są podzieleni - część zgadza się z decyzją stewardów, część jest jej przeciwna. "Przepisy są jasne - zetniesz zakręt, uzyskasz przewagę, musisz dać się wyprzedzić. Lewis tak zrobił, ale może niepotrzebnie niemal od razu zaatakował ponownie" - broni kierowcę McLarena Jarno Trulli z Toyoty. "Brytyjczyk uzyskał przewagę i samo przepuszczenie Raikkonena tego nie zmienia. Gdyby nie ściął zakrętu nie byłby tak blisko Fina i nie mógłby go od razu atakować. Kara okazała się jednak bardzo surowa" - ocenił z kolei Nico Rosberg z Williamsa. Zdaniem inżyniera Renault Pata Symondsa kara może zniechęcić kierowców do prób wyprzedzania. Ich brak uznawany jest obecnie przez kibiców za główny mankament wyścigów. "Decyzja sędziów poddaje w wątpliwość całą filozofię F1. Cały czas mówi się o potrzebie wyprzedzania, bardziej emocjonujących wyścigów, czy wielkich osobowości. Jednocześnie to, co się dzieje, temu przeczy" - powiedział Symonds.