Pogodne nastawienie było znakiem rozpoznawczym australijskiego kierowcy, ale nawet takiego optymistę potrafił dopaść kryzys. W Meksyku Ricciardo nie ukończył ósmego Grand Prix na 19, w jakich wziął udział i dał do zrozumienia, że dwa ostatnie zawody sezonu może sobie darować. 29-latek przyznał, że na jego aucie ciąży w tym roku "klątwa". - Nie widzę sensu w wystartowaniu w dwóch najbliższych wyścigach - stwierdził Ricciardo, który od nowego roku będzie reprezentować barwy Renault. Ale minęło kilka dni i dobry humor powrócił. W piątek Riccirado za pośrednictwem nagrania na Instagramie poinformował prawie 2 mln swoich fanów, że pojedzie w Grand Prix Brazylii i w Abu Zabi. - Po pierwsze primo pojadę w najbliższych wyścigach. Tylko o to chodzi. W tym roku były wzloty i upadki, w większości niestety upadki, więc była frustracja, nie będę kłamać. Ale jestem winny sobie i wszystkim tym, którzy pracują uwaleni po łokcie, jeszcze te dwie próby, zanim przestaniemy się widywać - zapewnił kibiców Ricciardo. - Także będę tam. Potrzebowałem tak naprawdę po prostu kilku dni wolnego. Jest dobrze - wyjaśnił. Ricciardo, który w tym roku dwa wyścigi, w zespole Red Bull zastąpi w przyszłym sezonie Francuz z Toro Rosso Pierre Gasly. Red Bull nie ma już szans na dogonienie Ferrari w klasyfikacji konstruktorów i zajmie na koniec rywalizacji trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. kip