Wciąż nie milkną echa jednej z największych afer w historii F1, Renault-Gate. Nadal nie są jasne losy Flavio Briatore, który według wyroku Międzynarodowej Federacji Sportów Motorowych (FIA), do końca życia nie powinien pojawić się na torach F1, w innej roli niż kibic. Być może kara nałożona przez FIA, będzie łagodniejsza, bowiem Włoch nieoczekiwanie otrzymuje wsparcie od najbardziej wpływowych osób w F1. Kilka dni temu z Briatore solidaryzował się Luca di Montezemolo, szef Ferrari, i przewodniczący Stowarzyszenia Zespołów Startujących w F1 (FOTA). Murem za swoim zwierzchnikiem stoi również dwukrotny mistrz świata Fernando Alonso, który swoje trzecie miejsce, w ostatnim GP Singapuru dedykował właśnie Briatore. Pomoc i wsparcie dla włoskiego milionera, przyszła także od właściciela F1 Berniego Ecclestone'a, który w swoich wypowiedziach prasowych nakłania Briatore, aby ten odwołał się od wyroku FIA i złożył wyśnienia przed komisją apelacyjną. "Kara nałożona na Flavio Briatore, jest bardzo ciężka, ale w świetle tego co usłyszała komisja FIA inna być nie mogła. Rygorystyczne sankcję wobec Briatore i innych zamieszanych w ustawienie wyścigu GP Singapuru 2008, mają na celu zabezpieczenie F1 przed podobnymi zdarzeniami w przyszłości. Jeżeli jednak Briatore, czuje się niewinny i jeżeli ma coś na swoją obronę, to musi się odwołać od decyzji FIA. Powinien stanąć przed komisją apelacyjną, i złożyć własne wyjaśnienia. Jeżeli tego nie zrobi wielu pomyśli, że świadomie wysłał młodego człowieka na spotkanie z murem, które mogło zakończyć się tragicznie dla Piqueta juniora. Wierzę w to, że Briatore ma jakieś argumenty na swoją obronę, i że będzie umiał je przedstawić, tak aby przemawiały na jego korzyść, w końcu to on jest odpowiedzialny za całe zdarzenie" - tłumaczył Bernie Ecclestone na łamach "La Gazzetta dello Sport". Robert Galiński