Wiadomość o śmierci właściciela dotarła do zespołu mniej niż godzinę przed sobotnimi kwalifikacjami przed Grand Prix USA w Austin, który w całości się zebrał, żeby usłyszeć tę przykrą wiadomość. "Ciężko było przystąpić do kwalifikacji. Tak jak zupełnie nieistotne są ich wyniki. Liczy się to, co się wydarzyło i ile on znaczył dla każdego w zespole, co zostawił po sobie w Formule 1 i całej firmie. I dla mnie osobiście, bo bez niego byłbym w tym miejscu ani nie osiągnął takich sukcesów" - tłumaczył Verstappen. "Dietrich był zawsze supermiłym i troskliwym człowiekiem. Nie lubił być na pierwszym planie. Był wielkim fanem wyścigów. Wykazał się wielkim zaangażowaniem, posiadał dwa zespoły w F1 (oprócz Red Bulla także AlphaTauri - przyp. red.) i przez lata wspierał wiele młodych talentów. Z mojej strony to było niesamowite, jak wierzył we mnie od dawna i jak nasza relacja się rozwijała. Na zawsze zapamiętam nasze ostatnie spotkanie" - dodał Holender, który pod skrzydła Red Bulla trafił w 2015 roku, w wieku 17 lat. Formuła 1. Kwalifikacje w cieniu śmierci Dietricha Mateschitza Sobotnie kwalifikacje wygrał Hiszpan Carlos Sainz, przed Monakijczykiem Charles'em Leclerkiem (obaj Ferrari). Verstappen uplasował się za nimi, ale wystartuje z drugiego pola, ponieważ Leclerc został ukarany przesunięciem o 10 pozycji w dół. Holender już wcześniej zapewnił sobie drugie mistrzostwo świata Formuły 1 z rzędu. Teraz trwa walka o kolejne miejsca. W klasyfikacji generalnej na razie drugi jest kolega Verstappena z Red Bulla Meksykanin Sergio Perez (czwarty w kwalifikacjach), który o punkt wyprzedza Leclerca. Do zakończenie sezonu pozostały jeszcze cztery wyścigi, łącznie z tym. Grand Prix USA w niedzielę. Początek o 21.00. Transmisja w Eleven Sports.