Praktycznie do ostatnich chwil ważył się występ Lance’a Strolla w dzisiejszych kwalifikacjach. Po przerażających scenach z wczorajszego FP2, kiedy to mechanicy musieli wyciągnąć go z auta, Kanadyjczyk miał przejść dziś test wyskakiwania z kokpitu. Najwyraźniej zakończył się on pozytywnym wynikiem, ponieważ reprezentant Astona Martina także o godzinie 16:00 wsiadł do swojego piekielnie szybkiego bolidu. Napisaliśmy "piekielnie szybkiego" nie bez powodu, gdyż brytyjska stajnia zachwycała praktycznie we wszystkich treningach i dość niespodziewanie tuż obok Red Bulla znalazła się w gronie faworytów najważniejszej czasówki weekendu. Kiepski debiut Oscara Piastriego Na samym początku uwagę kibiców zwróciło na siebie Ferrari. Najwierniejszym fanom natychmiast wróciły wspomnienia z zeszłego sezonu, bo Charles Leclerc nie zdołał przejechać choćby jednego szybkiego okrążenia, a już z jego bolidu odleciało parę elementów aerodynamicznych. Ba, było ich tak wiele, że sędziowie zdecydowali się na natychmiastowe wywieszenie czerwonych flag. Rywalizacja została wówczas przerwana na około pięć minut. O ile później Scuderia szybko poprawiła humor swoim sympatykom znakomitymi rezultatami, o tyle gorzej spisał się między innymi McLaren. Zespół należący nie tak dawno do czołówki męczył się z awansem do Q2 i ostatecznie tego wyczynu dokonał jedynie Lando Norris. Zdecydowanie nie tak swój debiut w Formule 1 wyobrażał sobie zwłaszcza Oscar Piastri. Australijczyk rok temu odmówił startów w Alpine, by ścigać się właśnie w brytyjskiej stajni. Przynajmniej na razie ciut lepiej spisuje się jego poprzedni team, choć i tam też było bez szału, bo na etapie Q1 dalszą jazdę zakończył Pierre Gasly. Wielki powrót Hulkenberga. Stroll wygrał z bólem - Oho, Red Bull się odpalił - takie słowa przewijały się na Twitterze przez całą drugą część kwalifikacji. Obecni mistrzowie wśród konstruktorów pierwszy segment najwidoczniej potraktowali jako rozgrzewkę i na dobre przebudzili się w połowie zmagań, ustanawiając takie czasy, że niepotrzebny był drugi wyjazd kierowców na tor. Fanów znacznie bardziej interesowały dolne rejony tabeli i to, kto znajdzie się w decydującej batalii o pole position. Zachwycił zwłaszcza Nico Hulkenberg. Niemiec, który w tym roku wraca do F1 przez parę minut znajdował się w zagrożonej strefie, ale wspiął się na wyżyny swoich możliwości i z przytupem przypomniał o sobie całemu światu. Wielkimi oklaskami kibice wynagrodzili też wyczyn Lance’a Strolla. Obolały Kanadyjczyk zacisnął zęby i pomimo przeciwności losu też przebił się do Q3. Limit szczęścia wyczerpał za to Lando Norris. Poza nim na zasłużony odpoczynek wybrali się Alex Albon, Yuki Tsunoda, Zhou Guanyu oraz Valtteri Bottas. Zaskakująca decyzja Ferrari. Leclerc opuścił bolid Główni bohaterowie Q3 błyskawicznie podzielili się na dwa obozy. Od samego początku kółka zaczęli kręcić duety Red Bulla, Ferrari oraz Lance Stroll. Z kolei reszta postawiła na pozostanie w boksach i wyczekiwanie na moment, kiedy tor zostanie odpowiednio "nagumowany". Lepszą decyzję podjęła chyba grupa prowadzona przez Maksa Verstappena, co było widać po wynikach. Holender w drugiej połowie ostatniej części czasówki zgodnie z oczekiwaniami utrzymał się na prowadzeniu i to właśnie on jutro ruszy do inauguracyjnego wyścigu z pierwszego pola. Na sam koniec jeszcze zaskoczyło nas Ferrari, bowiem Charles Leclerc po powrocie do garażu opuścił bolid i nie poprawił swojego wcześniejszego rezultatu. Humory włoskim kibicom starał się poprawić Carlos Sainz, lecz nieskutecznie, bo jeszcze lepsze od niego okrążenie przejechał Sergio Perez i to właśnie Meksykanin ustawi się obok zespołowego kolegi. - Lepiej startować z trzeciej pozycji na świeżych oponach, niż z pole position na używanych - tak tłumaczył decyzję zespołu Charles Leclerc. Czy okaże się ona słuszna? Przekonamy się niebawem. Początek zmagań w niedzielę o godzinie 16:00. Wyniki kwalifikacji do Grand Prix Bahrajnu: