Wystarczy szybki rzut oka na klasyfikację generalną kierowców DTM, by stwierdzić, że kierowcy Audi nie mają sobie równych. Zajmują bowiem pierwsze trzy miejsca. Liderem cyklu jest Szwajcar Nico Mueller (242 punkty), drugi jest Robin Frijns (224 pkt), a trzeci Rene Rast (195 pkt). Najwyżej sklasyfikowanym kierowcą BMW jest czwarty Sheldon van der Linde, który traci do lidera aż 154 "oczka". Zdecydowanie skromniej skromniej wygląda dorobek Roberta Kubicy, który jak dotąd wywalczył tylko jeden punkt. Polak często zmaga się jednak nie tyle z rywalami, co słabością własnego zespołu. - Mnie koła zmieniają ludzie, którzy od dziesięciu lat patrzą w monitor i nigdy nie dotykali auta. Nie mamy w teamie dwóch czy trzech maszyn, gdzie są wyznaczeni mechanicy, którzy tworzą zespół do zmieniania kół. Mając ich szesnastu, możesz sobie wybrać ludzi, którzy są w tym najlepsi. Mając prywatny zespół z jednym autem nie masz takiego komfortu i dlatego tak to wygląda. Trudno oczekiwać od kogoś, kto nigdy tak naprawdę nie podnosił koła, żeby zmieniał je szybciej od kogoś, kto robi to od 20 lat - wyjawił bolesną prawdę w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Kubica. Historia mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej, gdyby kierowca rodem z Krakowa zasilił szeregi zespołu Audi. Polak był jednak świadom ograniczeń ekipy BMW, a mimo to zdecydował się, by do niej dołączyć.