Fani Roberta Kubicy mogli być przed tym wyścigiem pełni nadziei. W sobotę Polak zdobył pierwsze punkty w sezonie, kończąc zmagania na 10. pozycji, a w niedzielnych kwalifikacjach wywalczył 10. pole startowe, co także stanowiło jego najlepszy wynik w historii startów w serii DTM. Wyścig został naznaczony przez opady deszczu, które wymusiły 10-minutowe opóźnienie startu. Początkowo wydawało się nawet, że kierowcy będą rozpoczynać zmagania za samochodem bezpieczeństwa, lecz ostatecznie zatrzymali się na prostej start-meta. Kubica wystartował lepiej niż dzień wcześniej, na pierwszym okrążeniu zdołał nawet zyskać jedną pozycję. Szybko jednak spadł na ostatnią lokatę, ponieważ jako pierwszy z kierowców - po zaledwie sześciu okrążeniach - zdecydował się zjechać do alei serwisowej. Później odrabiał kolejne miejsca. Kilkanaście minut przed końcem Fabio Scherer zaliczył potężną kraksę. Jego samochód został rozbity i odbił się od bandy z taką siłą, że niemal ponownie wylądował na torze. Chwilę potem nad torem zawisła czerwona flaga. Wyścig został przerwany, a kierowcy ustawili się na polach startowych. Czas został zatrzymany na kilkanaście minut. Na nieco ponad 11 minut przed końcem wyścig został wznowiony, a kierowcy wystartowali za samochodem bezpieczeństwa. Kubica był wtedy 11., lecz stracił potem trzy lokaty i zakończył wyścig na 14. miejscu ze stratą 17.863 s do lidera. Wygrał Sheldon van der Linde, drugi był Robin Frijns (+2.621), a trzeci Nico Mueller (3.658). TB