Max Verstappen po fenomenalnych wczorajszych kwalifikacjach, w niedzielne popołudnie chciał zadać kłam statystykom z ostatnich lat. Od sezonu 2015 tylko dwóch kierowców ustawiając się na pole position w Monako potrafiło wznieść w górę najwyższy puchar i usłyszeć hymn swojego kraju. Od samego startu lider Red Bulla nie miał jednak łatwo, bo tuż za nim do wyścigu ruszał przecież Fernando Alonso, czyli człowiek kochający wywierać presję jak nikt inny w tegorocznej stawce. Niewiele brakowało zresztą, a Hiszpan zamieniłby się miejscami z Holendrem, bowiem mistrz świata wyprzedził go dopiero w ostatnim przejeździe i to pomimo drobnego kontaktu z barierą. Tym razem Max Verstappen nie musiał nikogo atakować. 25-latek postawił na pośrednie opony i po dobrym starcie błyskawicznie uciekł reprezentantowi Astona Martina, który akurat miał do dyspozycji Pirelli PZero z białym paseczkiem. Po trzydziestu okrążeniach Holender uzyskał ponad dziesięciosekundową przewagę i pewnie zmierzał po drugi w karierze triumf w księstwie. Jedynym jego zmartwieniem pozostawała pogoda, gdyż meteorolodzy od wczesnych godzin popołudniowych ostrzegali o potencjalnej burzy. - 45 minut do ewentualnych opadów deszczu, ale szanse maleją - usłyszał na przykład Carlos Sainz na 27 kółku. Prognozy się sprawdziły. Ogromne zamieszanie na torze I rzeczywiście, Ferrari miało rację. Choć zdarza się to średnio parę razy w ciągu roku, to akurat w tym przypadku analitykom Scuderii należały się ogromne pochwały. Na ulicach Monako w okolicach 52 okrążenia zrobiło się mokro i zawodnicy natychmiastowo skierowali się do alei serwisowej po przejściówki. Zaryzykować postanowił Aston Martin, bo Fernando Alonso otrzymał na chwilę pośredni komplet. Wicelider zmagań szybko jednak powrócił do mechaników po opony przeznaczone na deszcz. Było to oczywiście korzystne dla Verstappena, który dzięki temu odskoczył mu na kolejne kilkanaście sekund. Końcówka wyścigu zamieniła się w jeden wielki chaos. Dwukrotnie pobocze zaliczał Kevin Magnussen. Trudne warunki dały w kość także Sergio Perezowi. Meksykanin w pewnym momencie całkowicie stracił kontrolę nad autem i musnął barierę, na szczęście dla niego bez większych konsekwencji. Wielki sukces Ocona. Kolejne podium w karierze Czarne chmury w decydującej fazie wyścigu w końcu sobie poszły i tor po paru minutach opadów, ponownie zaczął przesychać. Ułatwiło to zadanie Maksowi Verstappenowi, który bez większych problemów dowiózł zwycięstwo do mety. Fernando Alonso pomimo ogromnego apetytu na triumf, nie zagroził mu ani przez chwilę. Kibiców chyba najbardziej emocjonowała walka o najniższy stopień podium. Początkowo na Estebana Ocona naciskał Carlos Sainz. Później tuż za Francuzem znalazł się duet Mercedesa. Dwaj Brytyjczycy oraz Hiszpan obeszli się jednak smakiem i to Francuz sięgnął po jeden z największych sukcesów w karierze. Wyniki wyścigu o Grand Prix Monako: