Za nami jedne z najbardziej dramatycznych kwalifikacji w całej nowożytnej historii Formuły 1. W Arabii Saudyjskiej zobaczyliśmy dosłownie wszystko, począwszy od odpadającego Lewisa Hamiltona w pierwszej części czasówki, a kończąc na potwornej kraksie Micka Schumachera, po której wylądował w szpitalu i tylko cudem uniknął poważniejszych obrażeń. Sergio Perez uciszył całe Włochy Jeszcze na pięć minut przed pojawieniem się flagi w szachownicę wydawało się, iż po pewne pole position sięgnie reprezentant Ferrari. Nie dość, że swoje szybkie kółko totalnie popsuł Max Verstappen, to na dodatek czerwone samochody rozkręcały się z okrążenia na okrążenie. Uśmiech z twarzy włoskich kibiców zniknął jednak za sprawą Sergio Pereza. Meksykanin wyskoczył jak Filip z konopi i rzutem na taśmę o zaledwie 0,02 sekundy przebił rezultat Charlesa Leclerca. 32-latek tuż po opuszczeniu samochodu nie do końca wierzył w to, czego dokonał i jak wyznał, nie spodziewał się tego nawet w najśmielszych snach. - Zajęło mi to trochę wyścigów, jednak w końcu się udało. To niesamowite uczucie. Mógłbym przejechać tutaj z tysiąc okrążeń, ale nie wiem czy któreś z nich przebiłoby to kółko, które dało mi pole position - przekazał. Cel? Trzecie zwycięstwo w karierze Sergio Perez jednocześnie zapowiedział, iż w niedzielę zrobi wszystko, by w niedzielę po raz kolejny w karierze wznieść w górę największe trofeum. Pomóc w tym może mu strategia zastosowana przez jego zespół. - Szczerze mówiąc, od początku weekendu koncentrowaliśmy się głównie na wyścigu, a tutaj taka miła niespodzianka. Mam nadzieję, że jutro także pokonamy rywali - zakończył. Jeżeli Meksykaninowi uda się dziś ponownie zaskoczyć świat, stanie się on najbardziej utytułowanym kierowcą w historii swojego kraju. Jak dotychczas 32-latek na koncie dwa triumfy, czyli tyle samo co legendarny Pedro Rodríguez. O tym, czy reprezentantowi Red Bulla uda się przebić swojego rodaka przekonamy się już niebawem. Transmisja zmagań od 18:55 w Eleven Sports 1.