Przez chwilę istniało dość duże ryzyko, że dzisiejsze kwalifikacje nie rozpoczną się punktualnie o 15:00. Wszystko ze względu na poważny wypadek z udziałem Enzo Fittipaldiego oraz Jehana Daruvali w sprincie F2. Obaj panowie tak zaciekle walczyli o pozycję, że wylądowali w barierach. Zostały one dość mocno zniszczone i konieczna była ich naprawa. Na szczęście kierowcy nabawili się co najwyżej paru siniaków, a sam wyścig po kilkunastominutowej czerwonej fladze wznowiono i wygrał go Liam Lawson. Tak, ten sam Liam Lawson, którego oglądaliśmy też w piątek przy okazji pierwszego treningu tej najbardziej elitarnej serii. Popis odchodzącej legendy! Vettel zachwycił kibiców Formuła 1 zaserwowała nam zdecydowanie przyjemniejszy początek zmagań. Ogromna w tym zasługa Sebastiana Vettela, który chyba chce z przytupem pożegnać się z królową sportów motorowych. W Q1, pomimo ogromnego tłoku, Niemiec wykręcił takie okrążenie, że półka spadła nawet największym malkontentom. Podczas gdy jego zespołowy kolega Lance Stroll musiał napocić się, by wydostać się z zagrożonej strefy, on był o krok od przebicia się do TOP5 i z nadziejami spoglądał na kolejne części czasówki. Ku uciesze kibiców, czterokrotny mistrz świata w Q2 poszedł za ciosem i w pewnym stylu zameldował się w decydującej batalii, pokazując jednocześnie wszystkim jak wielki zawodnik już jutro oficjalnie pożegna się z królową sportów motorowych. Jeżeli o wielkich zawodnikach mowa, to mniej szczęścia miał Fernando Alonso, który tak jak Vettel dwoił się i troił, lecz ostatecznie zakończył jazdę na jedenastym miejscu. On w przeciwieństwie do Niemca będzie mógł się jednak zrehabilitować za rok. - Ok - skomentował krótko Hiszpan, co pokazywało, iż zbytnio nie przejął się gorszym rezultatem niż zazwyczaj. Max Verstappen pokazał, kto tu rządzi W batalii o pole position odchodzący na zasłużoną emeryturę Vettel zszedł już na drugi plan, ponieważ między sobą walkę o pierwsze rzędy postanowiły rozstrzygnąć największe tuzy, w tym Sergio Perez, który zaimponował świetnymi wynikami w Q1 oraz Q2. W decydującym momencie przyćmił go jednak nie kto inny, jak Max Verstappen. Holender ekspresowo zadomowił się na czele po paru minutach od zapalenia się zielonego światła i nie spadł już niżej aż do wywieszenia flagi w szachownicę, bo na zakończenie poprawił wcześniejszy rezultat. Meksykanin, pomimo porażki, nie powinien być w złym humorze. Do jutrzejszego wyścigu wystartuje on przed Charlesem Leclerciem, z którym pojedynkuje się o drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Teraz zostało mu tylko albo aż pokazanie w niedzielę tylnego skrzydła Mojakijczykowi i Red Bull może świętować dublet w mistrzostwach świata. Transmisja wyścigu 20 listopada od 13:55 w Eleven Sports 1, głównym Polsacie oraz Polsat Box Go. Wyniki kwalifikacji do Grand Prix Abu Zabi: