Sobotni sprint został początkowo przesunięty o dobre pół godziny ze względu na opóźnienie Shootoutu spowodowane fatalną pogodą panującą obecnie w Belgii. Kibice w stukilometrowej rywalizacji liczyli przede wszystkim na zaciętą walkę o dwa najniższe stopnie podium, ponieważ na autostradzie do zwycięstwa znalazł się Max Verstappen, który Oscara Piastriego w czasówce pokonał o zaledwie jedenaście tysięcznych sekundy. Australijczyk oczywiście był zawiedziony, jednak nie zamierzał płakać nad rozlanym mlekiem i momentalnie skupił się na tym, co go czeka popołudniu. Wysoka koncentracja była wręcz niezbędna, bo deszcz rozpadał się na dobre akurat tuż przed okrążeniem formującym. Opady w pewnym momencie stały się tak silne, że organizatorzy błyskawicznie zdecydowali się na kolejne opóźnienie zmagań. Te rozpoczęły się od jazdy za samochodem bezpieczeństwa, po której odbył się lotny start. Miało to oczywiście na celu zminimalizowanie ryzyka wypadków. Od samego początku zapowiadało się na strategiczne szachy. - Myślę, że opony przejściowe będą lepsze - meldował na przykład George Russell w chwili gdy zarówno on, jak i jego rywale korzystali z pełnych deszczówek. Po zjechaniu safety cara zgodnie z oczekiwaniami kierowcy masowo wybrali się po wspomniane ogumienie z zielonym paseczkiem. Prowadzący Max Verstappen zrobił to jednak dopiero na drugim okrążeniu, co wykorzystał Oscar Piastri, który objął fotel lidera. Mistrz świata oczywiście nie dawał za wygraną i utrzymywał się tuż za tylnym skrzydłem zawodnika McLarena, czekając cierpliwie na odpowiedni moment do ataku. Zadania nie ułatwił mu obchodzący urodziny Fernando Alonso. Hiszpan nie poradził sobie z wymagającymi warunkami i na trzecim kółku utknął w żwirze. Słodko-gorzki sprint Red Bulla. Musieli wycofać jeden bolid Oscar Piastri uciekając Maksowi Verstappenowi dość szybko zużywał opony i na sześć okrążeń przed końcem Holender miał zdecydowanie lepszą sytuację. - On momentami driftuje - przekazywał teamowi obecny czempion, licząc wciąż na happy-end. I ten nadszedł chyba szybciej niż spodziewał się sam zainteresowany, bo zaledwie kilka sekund po restarcie kierowca Red Bulla odzyskał prowadzenie i pierwszej pozycji nie oddał do samej mety. Znacznie gorzej sprint będzie wspominał Sergio Perez, który prawdopodobnie przez większość dystansu jechał z uszkodzonym bolidem. Zaowocowało to tym, że tracił pozycję za pozycją, aż wreszcie wypadł z toru i spadł poza czołową dziesiątkę. - Zjedź do boksu i wycofujemy samochód - usłyszał w końcu w komunikacie i na zakończył sobotnią jazdę. Jako trzeci na mecie sensacyjnie zameldował się Pierre Gasly. Co prawda próbował gonić go Lewis Hamilton, ale Brytyjczyk otrzymał pięć sekund kary za incydent z początku zmagań, w efekcie czego zleciał na siódmą lokatę. Wyniki sprintu F1 w Belgii: