Zawodnicy sportów motorowych jak nikt inny zdają sobie zapewne sprawę ze znaczenia słowa "ryzyko". Ta dziedzina sportu wymaga bowiem rozwijania zawrotnych prędkości i niemal nadludzkiej precyzji, których połącznie pozwala osiągnąć niebywały sukces. Niestety życie nie jest bajką, a nie każda historia kończy się happy endem. W całej historii Formuły 1 ponad 50 kierowców przypłaciło życiem swoje zamiłowanie do tego sportu. Niejednokrotnie ginęli oni na oczach fanów, często w bardzo makabrycznych okolicznościach. Taki los spotkał między innymi brazylijskiego gwiazdora Ayrtona Sennę, który 1 maja 1994 roku brał udział w Grand Prix San Marino. Dekady temu Formuła 1 pogrążyła się w żałobie. Dwie tragedie, które wstrząsnęły światem sportów motorowych Postać Ayrtona Senny da Silvy zapewne jest dobrze znana fanom Formuły 1. Brazylijczyk był bowiem jedną z najwybitniejszych osobowości w świecie tego sportu. W swojej karierze kierowcy wyścigowego aż 81. razy stawał na podium, z czego 41. razy na najwyższym jego stopniu. Łącznie startował on w 160. grand prix. Mógł on również pochwalić się trzema tytułami mistrza świata Formuły 1 z lat 1988, 1990 i 1991. 1 maja 1994 roku 34-letni Ayrton Senna wystartował z pole position w Grand Prix San Marino. Pierwsza tragedia, związaną z tą częścią rywalizacji wydarzyła się jednak nie podczas samego wyścigu, a jeszcze w kwalifikacjach, które odbywały się dzień wcześniej. To właśnie wtedy austriacki kierowca Roland Ratzenberger wypadł z toru i przy prędkości ponad 300 km/h uderzył w betonową ścianę. Został on natychmiastowo przewieziony do szpitala, gdzie zmarł jednak po kilku minutach. Zdarzenie to wywołało niemały szok, bowiem Ratzenberger był pierwszym kierowcą od przeszło 12 lat, który zakończył swój żywot podczas weekendu wyścigowego. Jak miało się jednak okazać, taki stan rzeczy nie utrzymał się zbyt długo. Wyścig w ramach Grand Prix San Marino wystartował dzień po tragicznym wypadku Austriaka. Już w pierwszych minutach doszło do kolejnego groźnego incydentu. Koło oderwane w wyniku zderzenia dwóch bolidów poleciało bowiem w kierunku trybuny, raniąc kilku widzów. Na tor naturalnie wyjechał wówczas Safety Car, a służby rozpoczęły sprzątanie. Po opuszczeniu toru przez samochód bezpieczeństwa dwóch kierowców odskoczyło reszcie stawki. Byli to Michael Schumacher oraz Ayrton Senna. Przy drugim okrążeniu po restarcie wyścigu obydwaj wjechali w jeden z zakrętów, a kamera zamieszczona w pojeździe niemieckiego kierowcy zarejestrowała niepokojące iskry, wydobywające się spod maski Williamsa, prowadzonego przez Brazylijczyka. Do tragedii doszło, kiedy obaj wyjeżdżali z zakrętu. To właśnie wtedy Senna stracił panowanie nad bolidem, co w konsekwencji zakończyło się uderzeniem w betonową ścianę. Bolid odbił się i zatrzymał kilkanaście metrów od zakrętu. Początkowo porządkowi wybiegli na tor z żółtymi flagami, jednak kiedy Brazylijczyk nie opuszczał wraku pojazdu szybko zamieniono je na czerwone, przerywając tym samym rywalizację. Ekipy ratunkowe wkroczyły na miejsce wypadku wyciągając Sennę z wraku. Przystąpiono do reanimacji, a po chwili na torze pojawił się śmigłowiec, który przetransportował kierowcę do szpitala w Bolonii. Już podczas transportu u Brazylijczyka aż dwukrotnie stwierdzono zatrzymanie akcji serca. Okazało się, że Senna doznał uszkodzenia mózgu z objawami wstrząsu krwotocznego, spowodowanego uszkodzeniami tętnicy skroniowej. W późniejszych godzinach poinformowano natomiast, że 34-latek przebywa w stanie śmierci klinicznej. Nieco ponad pół godziny później do wiadomości publicznej został przekazany komunikat o śmierci Ayrtona Senny. Był to jeden z najtragiczniejszych weekendów w historii Formuły 1, a jego niezaprzeczalnym symbolem stała się zakrwawiona austriacka flaga, którą znaleziono we wraku bolidu Brazylijczyka. Zabrał on ją ze sobą, aby uczcić w ten sposób pamięć zmarłego dzień wcześniej Rolanda Ratzenbergera.