Jak można logicznie pojąć, że prawie 25 tysięcy osób przyszło w niedzielę na trening, który odbywał się przy otwartych drzwiach, na starym stadionie Gimnasii, tylko po to, aby zobaczyć jak porusza się (z problemami, bo ma za sobą operację prawego kolana) Maradona, jak wydaje polecenia swoim piłkarzom, których zrozumienie też nie jest łatwe, bo gwiazda futbolu ma wielkie problemy z dykcją (niektórzy uważają, że jest to efekt wieloletniego nadużywania narkotyków, nałogu z którego pozornie się wyleczył), jak powtarza “musimy razem wyjść z tego", albo jak roni łzy po każdym okrzyku, jaki wznosiły trybuny? Jak wytłumaczyć, że na konferencji prasowej, na której sala w hotelu La Plata pękała w szwach, żaden dziennikarz go nie skrytykował Maradonę i żadnemu z nich nie drgnęła powieka mimo, że trener nie odpowiedział na ani jedno z zadanych mu pytań? Z każdym z nich robił, co chciał, omijał odpowiedzi i mówił, co mu ślina na język przyniosła. Skarżył się na argentyńską federację piłki nożnej (AFA), że mu zakazała pracować w kraju, na spór, do jakiego doprowadził z ówczesnym przewodniczącym federacji Julio Grondoną (zmarłym w 2014 r.), po mundialu w RPA w 2010, kiedy trenował argentyńską reprezentację. Prawdopodobnie, aby wyjaśnić zachowanie kibiców i dziennikarzy trzeba zrozumieć, kim dla Argentyńczyków jest Maradona, przede wszystkim dla miłośników futbolu, ale niekoniecznie. Ponieważ z jednej strony wygrywając mundial w Meksyku, w 1986 roku, dał ogromną radość uciśnionemu narodowi, który niedawno przeszedł przez największy od 45 lat kryzys gospodarczy (i przez koszmarną dyktaturę w latach 1976-1983, podczas której zaginęło tysiące osób), z drugiej jest symbolem buntu przeciwko najpotężniejszym, nie tylko przez trwający wiele lat konflikt z FIFA (stał na czele związku zawodowego, do którego w latach 90-tych należało wiele wielkich gwiazd), również przez zapatrywania polityczne, bez względu na to, czy się je popiera czy nie. Przyznam, że licząc więcej lat niż pół wieku, pamiętam podobne wydarzenie tylko raz (na stadionie Gimnasii wśród kibiców odróżnić można było Ignacio Fernándeza, piłkarza River Plate), kiedy w 1972, były prezydent Argentyny Juan Domingo Perón, po siedemnastu latach spędzonych na wygnaniu, na krótko powrócił do kraju i setki młodych ludzi oblegało gałęzie drzew tylko po to, żeby być bliżej prezydenta. Trzeba zrozumieć, że Maradona jest już legendą, jedną z najbardziej znanych na świecie osób, której dzisiejsi trzydziestolatkowie nigdy nie mieli okazji widzieć na żywo w akcji. Dlatego też klub piłkarski Gimnasia wzbogacił się o tysiące członków (ci, którzy płacą comiesięczne składki na klub), wielu z nich to obcokrajowcy. Zaczęto już nawet mówić o braterstwie między Gimnasią i Napoli, gdzie Maradona błyszczał przez wiele lat. Wyprzedano też partię 500 koszulek z nazwiskiem trenera i numerem 10 na plecach i wkrótce klub ma wystawić na sprzedaż kolejnych 1500. Podczas trwającej kampanii wyborczej, przed drugą turą wyborów prezydenckich, które odbędą się 27 października, kandydatka na wiceprezydenta, Cristina Fernandez de Kirchner, nawiązywała do powrotu Maradony, po 22 latach, do argentyńskiego futbolu, odkąd w 1997 roku grał w drużynie Boca Juniors. Podczas konferencji prasowej po meczu, siostra kandydatki przyznała, że ich matka była fanatyczką Gimnasii i poprosiła Maradonę o koszulkę i autograf. Zaś Alberto Fernández, kandydat na prezydenta, mający duże szanse na wygraną, przyznał - pół żartem, pół serio - że będąc kibicem Argentinos Juniors, klubu w którym Maradona stawiał pierwsze kroki, jest w stanie zaakceptować, że piłkarz kieruje Gimnasią. Do tego wszystkiego doprowadził sam Maradona i to zaledwie w ciągu czterech dni, odkąd rozeszły się pogłoski, że nareszcie pokieruje drużyną w Argentynie i że zespołem tym będzie Gimnasia, rozpaczliwie broniąca się przed spadkiem do II ligi, którą od przedostatniego zespołu dzieli aż 11 punktów. W Argentynie spadają do drugiej ligi trzy ostatnie zespoły, które mają najgorszą,średnią zdobytych punktów w ostatnich trzech sezonach. Gimnasia musiała sprzedać swoich najlepszych zawodników, klubu nie było stać na ich utrzymanie, i w ostatnich pięciu kolejkach Superligi zdobyła tylko jeden punkt. Poprzedni trener Hernán Ortiz, który od dawna prowadził drużynę musiał odejść i kierujący klubem postawili wtedy na całkowitą zmianę, na złożenie oferty Maradonie, z myślą, że tylko on będzie w stanie zmienić sytuację drużyny. Czy plany te się sprawdzą, wiadomo będzie już w najbliższą niedzielę, kiedy to Gimnasia zmierzy się z Racing Club. Maradona nie jest w klubie sam, towarzyszy mu doświadczony trener Sebastián Méndez, były obrońca Velez Sarsfield i San Lorenzo, który podziwia Juergena Kloppa, i który nigdy nie był kolegą tylko rywalem Maradony. - Pamiętam, jak podczas któregoś z meczów wymierzyłem Maradonie niezłego kopniaka, potem tysiąc razy go przepraszałem, bo bicie Maradony znaczyło bić cały argentyński futbol - mówił. Wielu krytykuje zatrudnienie Maradona, bo nie jest w dobrym stanie fizycznym ani psychicznym. Jednak jego były trener César Luis Menotti, który w 1978 roku zdobył z reprezentacją Argentyny mistrzostwo świata przyznał, że “najlepsze, co może się przydarzyć Diego, to być blisko piłki, w futbolu, bo respekt jest tym, co go najbardziej inspiruje". Maradona prowokuje, dzieli i nikogo nie zostawia poza debatą. Takie sukcesy osiąga niewielu. Teraz, wszystkie reflektory argentyńskiego futbolu są skierowane na niego. Niewielu już pamięta, że niespełna tydzień temu Gimnasia płynęła przez ciemność i burzę. Sergio Levinsky