Jerzy Brzęczek ciągle powtarza, że ma ciężko, jeśli chodzi o media. Że widzimy tylko negatywy, a o pozytywach nie rozmawiamy. Rzecz jasna, to bzdura. Każdy pozytyw, jeśli chodzi o "Biało-Czerwonych" jest dyskutowany - podkreślany i przypisywany Brzęczkowi. Ten jednak zamknął się w świecie swoich przekonań. I uważa się za medialnie pokrzywdzonego. Nie wiem, czy pocieszy selekcjonera Polski sytuacja wokół opiekuna kadry Niemiec, Joachima Loewa. A ta jest zła, jak nigdy. To nie jest tak, że Loew chodził w Niemczech tylko w chwale mistrza świata 2014 roku. W 2012 r. zwalniano go po raz pierwszy - po tym, jak przegrał z Włochami półfinał Euro. Uznano, że ustawił zespół pod rywala i nie radzi sobie. Wówczas DFB nie zamierzało zwalniać opiekuna kadry, który był w finale Euro 2008, zajął trzecie miejsce na Mundialu w 2010 r. i był w czwórce najlepszych drużyn Starego Kontynentu w 2012 r. Gdy przyszedł triumf w Rio de Janeiro w 2014 r., Loew uchodził za autorytet. Przeistoczył się w trenerskiego guru, którego każde słowo było znaczące. Zresztą Loew świetnie się czuł w roli mentora. Jednak kolejne turnieje były dla niego bardzo dotkliwe. Najpierw porażka w półfinale Euro 2016 z Francją. Później przyszła niewyobrażalna wręcz klęska w finałach Mundialu 2018 (Niemcy, obrońcy tytułu, nie wyszli z grupy - po przegranych z Meksykiem i Koreą Południową!). Loew próbował to wszystko racjonalizować. Jednak kolejne miesiące nie ułatwiały mu życia. Sportowo - jak Brzęczek! - spadł z dywizji A Ligi Narodów jesienią 2018 roku. Awansował co prawda do finałów Euro 2020, ale w Lidze Narodów jesienią 2020 znowu przyszły przykre wyniki, a ich zwieńczeniem było 0-6 w Sewilli. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl"Bild" ciągle i wciąż wysyła Loewa na stadiony (nie pojechał na żaden mecz ligowy w czasie pandemii!). I ciągle go zwalnia - albo własnymi tekstami albo komentarzami takich ludzi, jak Lothar Matthaeus. Dużo bardziej wyważony magazyn "Kicker" też zauważa: "Drużyna narodowa potrzebuje odnowiciela, takiego jak Rangnick". Kandydatura Ralfa Rangnicka przewija się w ostatnich tygodniach w wielu mediach. 62-letni szkoleniowiec właśnie jest bez pracy, po tym jak rozstał się z Red Bullem (pracował dla tego kocernu w różnych rolach przez wiele lat). Był przymierzany do Milanu, ale ostatecznie Silvio Pioli został, po tym jak zaczęło mu iść. "Rangnick swoimi dokonaniami w Hoffenheim i Lipsku udowodnił, że potrafi być innowacyjny, a jego chęć objęcia kadry jest publiczną tajemnicą" - pisze "Kicker". Rangnick musi poczekać. Oliver Hartmann, główny komentator reprezentacji Niemiec, w magazynie z Norymbergii, zaznacza: "DFB pozostawiając Loewa na stanowisku wybrał najłatwiejszą drogę. Teraz konsekwencją jest sytuacja, że wiosną pomogą tylko zwycięstwa. Już w marcu czekają spotkania w eliminacjach Mundialu z najgroźniejszymi rywalami - Islandią i Rumunią. I tylko 6 punktów w tych dwóch pierwszych meczach może trochę poprawić nastroje". Brzęczek ostatnio przeszedł do medialnej ofensywy. Zaczął tłumaczyć, jak widzi pewne sprawy. Loew też - kilka dni temu - przyszedł na konferencję w czerwonym golfie ("Symbol pewności siebie" - jak zaznaczył "Bild") i próbował wyjaśnić wiele wątpliwości. Tyle, że wyszło z tych wyjaśnień sporo nieporozumień z władzami DFB - na czele z prezydentem, Fritzem Kellerem. To u nas Jerzy Brzęczek ma łatwiej ze Zbigniewem Bońkiem, który publicznie za każdym razem stara się tłumaczyć selekcjonera. I wyjaśniać trudności jego pracy... Tu znajdziesz sąd Kołtonia na Brzęczkiem Roman Kołtoń, "Prawda Futbolu"