Kilkanaście dni temu na podstawie tekstu w jednej z gazet, powiedziałem w "Cafe Futbol", że Mezenga w tym roku zagrał tylko dwa mecze w barwach Flamengo. Piekarski trochę się skrzywił - miał rację, a ja kolejny raz przekonałem się, że warto wszystko dokładnie sprawdzać. W 2010 roku Mezenga wystąpił w 12 meczach Flamengo, będąc zmiennikiem pary Vagner Love - Adriano (nazwiska mówią same za siebie). Informację tę zaczerpnąłem z klubowej strony internetowej "Fla". W pierwszych miesiącach każdego roku w Brazylii najpierw odbywają się mistrzostwa stanowe, określanym mianem Campeonato Carioca - Flamengo grało najpierw w Taca Guanabara, a później Taca Rio. Mezenga zagrał w pierwszym turnieju 4 mecze (3 gole), w drugim 3 mecze (1 gol), raz wystąpił w spotkaniu towarzyskim, zaliczył 3 mecze w Copa Libertadores, a 23 maja zagrał po raz ostatni w Kraju Kawy przed przyjazdem do Polski - już w rozgrywkach krajowych, określanych mianem Campeonato Brasileiro. Kiedy patrzę na biografię Mezengi, to rzeczywiście do Polski trafia ciekawy zawodnik, który zadebiutował we Flamengo jako 16-latek. Z "Canarinhos" był wicemistrzem świata do lat 17 w Peru (wszedł na zmianę w finale z Meksykiem). Już raz spróbował swych sił w Europie - w sezonie 2008/2009 był wypożyczony do drugiej ligi tureckiej. W barwach Ordusporu w 25. meczach strzelił 21 bramek. Czy druga liga turecka jest słabsza od naszej Ekstraklasy? Może trochę, ale zapewne niewiele... Pozostaje pytanie, po co wiceprezes Legii Leszek Miklas - oceniając Mezengę - publicznie mówi: "W przypadku Brazylii czasem korzystamy z zaprzyjaźnionych osób, Polaków, którzy tam mieszkają. Czasem nie opłaca się latać za ocean na jeden mecz". W moim przekonaniu lepiej powiedzieć prawdę - zaufaliśmy Piekarskiemu, który potrafi polecić świetnych - jak na naszą ligę - piłkarzy, jak Roger Guerreiro, czy Edson. Rzecz jasna, zdarzały mu się też mniej udane transakcje, jak Elton, Junior, czy Hugo Alcantara. Tyle, że zawsze trzeba zapytać - gdzie wówczas byli prezes klubu, dyrektor sportowy, czy trener Legii. W momencie wyboru piłkarza, negocjacji, wreszcie integracji? A Piekarski zna się na piłkarzach, jak mało kto. Ma to coś, co kiedyś pozwalało mu czytać grę w Brazylii (trafił nawet do Flamengo!), a dziś powoduje, że jest czołowym menedżerem w Polsce. Ale czasami musi trafić na kogoś, kto zweryfikuje jego pomysły albo przynajmniej je właściwie przeanalizuje...