Rodzi się nowe zjawisko, a właściwie już się narodziło. Przeżyłem coś podobnego dwa razy. W 1996 roku pojawiła się Citkomania w związku z piłkarzem Markiem Citko (kto pamięta bramkę wbitą Atletico Madryt z kilkudziesięciu metrów), a w 2000 roku - Małyszomania w związku ze skoczkiem Adamem Małyszem. W kilku dniach w Ostrawie wiem, że Świątkomania jest w pełnym rozkwicie. Wiadomo, że sukcesy przyciągają fanów i wiadomo, że... nie ma w tym wcale nic złego. CZYTAJ TAKŻE: Wymowny wpis Igi Świątek. Opublikowała go w środku nocy Polscy kibice kochają własnych sportowców, uwielbiają kiedy rozsławiają oni kraj, dają zwycięstwa i ogromne emocje. Fani wielokrotnie dawali im upust podczas turnieju tenisowego w Ostrawie. Byłem na trzech meczach Igi Świątek w trakcie tych zawodów i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem ich oddania oraz pomysłowości, w tym jak zwrócić na siebie uwagę. Co mi się podobało: a) sympatia polskich fanów wobec Igi Świątek. Widać, że autentycznie ją podziwiają jako tenisistkę i tak po ludzku lubią jako człowieka. Zagrzewają ją w trakcie meczów jak mogą, chcą żeby czuła, że są z nimi. Wrzawa momentami była ogromna; b) zupełny brak wrogości wobec przeciwniczek naszej tenisistki. To oczywiście powinien być standard, ale w innych dyscyplinach, w których Polacy są silni - nie zawsze jednak obowiązują te reguły; c) że Świątkomania łączy pokolenia. Na trybunach siedziały całe rodziny; dziadkowie, rodzice i ich małe dzieci. Widać było, że wydarzenia na korcie autentycznie ich interesują, przeżywają to, cieszą się i smucą. Byli też rodzice z niemowlakami na ramionach, którzy... wychodzili z hali gdy te zaczynały płakać; Co było urocze: a) kiedy mężczyźni starsi nawet ode mnie w przerwach między gemami wymachiwali jak szaleni tekturami z napisami wychwalającymi Igę pod niebiosa. Patrzyli w tym momencie na telebim mając nadzieję, że się zobaczą. Niektóre akcje były zdumiewające, zaskakujące pomysłowością. Mnie mogę odjęło kiedy w drugim secie meczu finałowego nagle na trybunach pojawił się fan przebrany za Batmana. Trzymał w rękach tekturę z napisem: "Iga: call me, if you need me!". Nie wiem czy polska tenisistka go widziała, ale zaraz potem doprowadziła do remisu 4-4. Hala szalała! Co mi się nie podobało: a) że jeszcze nie wszyscy polscy kibice rozumieją specyfikę tenisa (a może nie chcą rozumieć). W tym nie ma wcale żadnej filozofii, którą trzeba klarować. To proste: w trakcie gry musi być cisza, bo hałas rozprasza zawodniczki. A cisza jednak nie zawsze była... Widać to było choćby przy piłkach meczowych kiedy natychmiast pojawiało się głośne skandowanie znane z siatkówki: "os-tat-ni, os-tat-ni!". Jak w siatkówce tumult jest mile widziany, wodzirej do niego nawet zachęca i nawet gwizdy czy buczenie przy serwisach przeciwników nie robią takiego wrażenia, tak w tenisie - jest to niedopuszczalne. Sędziowie wielokrotnie musieli prosić o spokój. Nie tylko zresztą sędziowie. Pani spiker w pewnym momencie powiedziała specjalnie po polsku: "Prosimy o ciszę między pierwszym, a drugim serwisem. To z szacunku dla zawodniczek". CZYTAJ TAKŻE: Iga Świątek: "Jestem z siebie dumna. Nie przeszkadza mi, że przegrałam Iga Świątek też odnosiła się do impulsywnego zachowania polskich kibiców, którzy podczas meczu z Aleksandrową często pokrzykiwali, sędzia musiał ich prosić o ciszę. - Nie krzyczcie między pierwszym a drugim serwisem. Nie chcę takiej presji. To nie jest mecz piłki nożnej - mówiła do fanów po polsku jeszcze na korcie. Oczywiście trzeba podkreślić, że polscy kibice nie byli jedną spójną, krzyczącą ludzką masą. Niektórzy polscy kibice irytowali się na... innych polskich kibiców. Momentami sami się uciszali! - Cicho, na miłość boską... - denerwował się siedzący za mną mężczyzna podczas jednego z wcześniejszych spotkań, w trakcie serwisu przeciwniczki Igi Świątek. Reporter czeskiego radia pytał Igę Świątek podczas konferencji prasowej po półfinale z Rosjanką Aleksandrową czy sądzi, że polscy kibice muszą się jeszcze nauczyć kibicowania podczas meczów tenisowych. - Myślę, że tak, ale biorę poprawkę, że nie mieli jeszcze wielu okazji i myślę, że są na dobrej drodze... - odparła tenisistka. - Mnie reakcje z trybun nie przeszkadzają, staram się niezależnie od okoliczności być skoncentrowana, a moja koncentracja z roku na rok wytrzymuje coraz więcej. Nie przeszkodziło mi to, ale czułem, że trochę przeszkadza mojej przeciwniczce. Ta sytuacja jej nie sprzyjała. A tenis jest przecież eleganckim sportem i nie w taki sposób chcemy wygrywać. Postanowiłam więc przypomnieć kibicom, że tenis rządzi się własnymi prawami. Z drugiej strony doskonale jednak wiem, że oni chcą się dobrze bawić. Tenis to entertainment. Mam nadzieję, że w następnych meczach będą bardziej elegancko kibicować - stwierdziła Świątek. b) że w pewnym momencie finału kibice zaczęli się przekrzykiwać. Wydaje się, że ciągłe pokrzykiwanie zirytowało niektórych czeskich kibiców, którzy trzymali, co oczywiste - za Barborą Krejcikovą. Czasami zdarzała się więc przekomarzanka polegająca na tym kto ostatni wykrzyczy imię własnej faworytki. Niektórych to śmieszyło, ale nie było jednak śmieszne. Najczęściej zdarzało się tuż przed serwisem. Ważne było kto ma ostatnie słowo. "Bara!", "Iga", "Bara", "Iga", a na końcu do pani sędzia: "cisza, proszę!" c) że dochodziło do sytuacji podczas meczów tenisowych zazwyczaj niewidzianych. Podczas finału w pewnym momencie Krejcikova miała już serwować, ale Polka nagle wyraźnie krzyknęła "wait!". Okazało się, że za plecami Krejcikowej siedzi kibic, który robi zdjęcie z włączonym fleszem. "Wyłącz tego flesza!" - ryknął zniecierpliwiony polski fan z przeciwległej trybuny. Facet zreflektował się i... wyłączył. "Thank you" - powiedziała uprzejmie sędzia. *** Niech "Świątkomania" trwa jak najdłużej. Niech kibice czerpią radość i satysfakcję z występów naszej zawodniczki. Niech zawodniczka czerpie radość, siłę i satysfakcję z dopingowania przez polskich kibiców. Będzie to jednak możliwe jedynie wtedy gdy niektórzy z nich uszanują specyfikę tej dyscypliny. To możliwe kiedy nie będą zapatrzeni w... siebie. Tego wszystkim nam życzę.