Oczywiście zdaję sobie sprawę z odporności na wiedzę co poniektórych pismaków w zakresie prawa karnego i futbolowego, jednak mam nadzieję na zrozumienie, bo w przeciwnym razie opinia środowiska o skopanych żurnalistach - gdyby się lepiej uczyli i byli bardziej utalentowani, to pisali by o poważnych problemach, a nie o naszej piłce - znajdzie potwierdzenie w praktyce. Otóż kiedy - przed grudniowym Zjazdem - napisałem tę książkę Ci, którzy teraz mnie atakują, wówczas jej nie zauważyli, a teraz nagle zrozumieli, że Przestępcy Zrzeszeni Przeciw Nam naprawdę istnieją - co ma swoje odzwierciedlenie w aresztowaniach, dożywotnich zawieszeniach kilku rozprowadzaczy i prawdziwych, a nie pozornych karach dla "umoczonych" klubów. Poza tym , "niekumaci pismacy" wstydliwie przemilczają jeden fakt, a mianowicie moje oświadczenie skierowane do Michała Listkiewicza - str.159 - które zacytuję po literkach: Chciałem Michałowi podziękować za zaproszenie (na grudniowy Zjazd) i przyrzekam, że jeśli wyeliminuje ze swojego składu (80 %) faularzy, kopaczy i fałszywe gwizdki, to jestem w każdej chwili do dyspozycji, byśmy razem kontynuowali pracę Kazimierza Górskiego, którą do dziś wspominam i która pozostała w sercach kibiców. Tak więc kiedy prokuratura wrocławska stwierdziła przestępczość zorganizowaną w polskiej piłce, ja bez wahania przyjąłem propozycję działania w Komisji Etyki, by kontynuować rozpoczętą czystkę i wyeliminować jak najwięcej parszywych owiec ze środowiska. Naturalnie, ten proces nie może być "rzezią niewiniątek", na podstawie pomówień i poszlak, lecz musi być wynikiem niezbitych dowodów, których póki co nie brakuje. Jednak Komisja Etyki postanowiła, że ten ogromnie ważny problem może poczekać, ponieważ najważniejsze jest to, by od nowego sezonu mecze piłkarskie w Polsce odbywały się bez podejrzeń, iż zostały ustawione. Pierwsze trzy kolejki potwierdziły słuszność takiego stanowiska, a problem tkwi w tym, by taki stan utrzymać do "końca świata i jeden dzień dłużej". I to by było na tyle, jeśli chodzi o medialnych półgłówków, którzy obecnie uważają się za weteranów walki ze skopaną patologią, a ja przypomnę tylko, że jeszcze nie tak dawno , byłemu wiceprezesowi wchodzili bez wazeliny po palcu do... i zapewniali o prawidłowości w polskiej skopanej. Teraz kiedy Komisja i wrocławska prokuratura dysponuje porażającymi dowodami o niekoniecznie zgodnej z prawem działalności ich idola, próbują odwrócić kota ogonem i stosuję taktykę: najlepszą obroną jest atak. Natomiast sam idol publicznie mówi: Ja jedyny z tego towarzystwa jestem czysty jak kryształ i mogę spać spokojne, oraz ostrzega, że jeśli Tomaszewskiego nie uciszą, to On zacznie mówić - a ja przecież o niczym innym nie marzę. Osobny rozdział to wywiad rzeka, jaki ukazał się w opiniotwórczej Gazecie Wyborczej z Piotrem Dziurowiczem na temat kupowania przez niego ligowych punktów. Niestety , wszystko na to wskazuje, ze dotychczas super rzetelni dziennikarze z Gazety, dali się "wpuścić w maliny" przez młodego "Dziurę" i opublikowali sensacyjne informację na podstawie pomówień i domysłów, a nie dowodów i faktów. Ja wiem - z rozmów przeprowadzonych z byłymi sponsorami i obecnymi członkami Stowarzyszenia GKS Katowice, którzy publicznie odcięli się od Dziurowicza - czym kierował się obecny "futbolowy guru Wyborczej" publikując brednie bez pokrycia, jednak z upublicznieniem swoich wiadomości, muszę poczekać na zdobycie niezbitych dowodów. No cóż, błąd może się zdarzyć najlepszemu i wówczas jeśli "winowajcy" zachowają się honorowo jest po sprawie. Niestety , sportowcy z Wyborczej Ida w zaparte i podtrzymują zarzuty, mimo iż Piotr Dziurowicz odmówił publicznego przedstawienia dowodów. Na dodatek, okazało się, że ten "sensacyjny wywiad" miał się ukazać dużo wcześniej w "Rzepie", jednak red. Krzysztof Guzowski i jego koledzy nie dali się złapać - jak przysłowiowe leszcze - na "futbolowy wąglik w Klewkach". Mam nadzieję, że dziennikarze Gazety uczynią wszystko, by Piotr Dziurowicz stawił się na czwartkowym posiedzeniu Wydziału Dyscypliny (już raz odmówił) i potwierdził swoje zarzuty, bo w przeciwnym razie, "wyborczym bajkopisarzom" nie pozostanie nic innego tylko nadal "rżnąć głupa" i zgłosić wniosek do prezydenta RP o nadanie panu Piotrowi Orderu Orła Białego za zasługi w kupczeniu ligowymi punktami. Kończąc te rozważania na temat mojej działalności w Komisji Etyki, chciałbym poruszyć problem o którym "dżentelmeni" ponoć nie rozmawiają ?czyli pieniądze za stołek na Miodowej. Otóż z rozbrajającą szczerością muszę wyznać, że "stołek" ten jest dosyć drogi i kosztuje MNIE kilka tysięcy złotych (rezygnacja ze spotkań autorskich, rachunek za telefon, dojazdy do PZPN i na mecze piłkarskie, itd.), ponieważ z kasy związku nie pobieram ani grosza, oraz, co najgorsze, nie jestem upoważniony do mediacji (takie prawo posiadał mój przyjaciel z boiska Zbigniew B.) w sprawie sprzedaży wszelkiego rodzaju praw związanych z polską piłką. Ale z tym ostatnim przywilejem, to może i dobrze, bo z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że "opylanie" jest już przedmiotem zainteresowania odpowiednich organów - a wówczas liczne grono wielbicieli "prezesa - prezesów" nagle zacznie "topnieć", w myśl zasady , że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.. Jan Tomaszewski W związku z obraźliwymi tekstami komentarzy dotyczących felietonów Jana Tomaszewskiego, uprzejmie informujemy, że nie będziemy publikowali anonimowych komentarzy, w których zamiast merytorycznej dyskusji, będą zawarte wyzwiska, pogróżki i obraźliwe epitety pod adresem naszego współpracownika. Jeśli ktoś z zainteresowanych czuje się pokrzywdzony tekstem Jana Tomaszewskiego, ma prawo dochodzić sprawiedliwości drogą prawną. Jednocześnie informujemy, że zamieścimy każdy, nawet najbardziej drastyczny komentarz, ale pod warunkiem uprzedniego sprawdzenia danych osobowych autora, by pan Jan Tomaszewski mógł dochodzić swoich praw w sądzie powszechnym. PS. Najważniejsze wydarzenia z Idea Ekstraklasy (bramki, akcje, kontrowersje) możesz śledzić w serwisie http://magazynligowy.interia.pl/