Wybierz największy absurd polskiego sportu minionych 12 miesięcy! Oto subiektywny przegląd informacji, które chcielibyśmy czytać tylko 1 kwietnia: - 9 maja 2015 roku Legia Warszawa przegrała u siebie z Lechem Poznań 1-2 (Czytaj tutaj) i w efekcie straciła mistrzostwo Polski, obracając wniwecz wysiłek z całego sezonu, gdy była drużyną najlepiej punktującą w kraju. Porażka zawsze może się zdarzyć, ale zarząd Legii sam ją sprokurował. W zimowym okienku transferowym pozwolił na odejście najlepszego piłkarza Miroslava Radovicia. Ten kiepski żart w imię szacunku dla zasłużonych piłkarzy, pociągnął za sobą kolejny "czarny humor" - utratę mistrzostwa. - 6 sierpnia 2015 roku zarząd PZHL-u, podczas posiedzenia w Krakowie, postanowił przenieść MŚ Dywizji IA z Krakowa do Katowic (Czytaj tutaj). Wydarzenie to poprzedziła żenująca rozgrywka, kupczenie turniejem między tymi miastami. Jeśli szefowie hokeja uznali, że po Krakowie, który organizował MŚ w 2015 roku, pora na Katowice, mogli na kongres IIHF-u pojechać z ofertą stolicy Śląska. Tymczasem wystartowali z ofertą Kraków Areny, a dopiero we wrześniu, na kongresie IIHF-u w Dubrovniku, przeforsowali zmianę miasta-gospodarza. Katowice ze zmodernizowanym "Spodkiem" poradzą sobie z organizacją imprezy, ale zamieszanie spowodowane nieudolnością działaczy hokejowej centrali splendoru dyscyplinie z pewnością nie przyniosło. - 20 września 2015 roku byliśmy świadkami wyjątkowo kiepskiego żartu. Drugi najbogatszy klub Polski, mistrz kraju - Lech Poznań, po porażce z Jagiellonią w Białymstoku 0-1 spadł na ostatnie miejsce w tabeli. (Czytaj tutaj) To był początek końca Macieja Skorży w "Kolejorzu". Został odprawiony 12 października. Na 90 procent Janowi Urbanowi uda się uratować pierwszą "ósemkę", a być może także puchary. - 30 listopada 2015 r. Wisła Kraków zwolniła Kazimierza Moskala, bo zespół przegrał pechowo z Cracovią 1-2. (Czytaj tutaj) Nic to, że grał efektownie i zajmował czwarte miejsce w tabeli. Nic to, że murem za Moskalem stała szatnia. Dzisiaj Wisłę po tym kiepskim żarcie z zapaści próbuje wyprowadzić Dariusz Wdowczyk. - 14 stycznia 2016 r. dwukrotny mistrz olimpijski w skokach, Kamil Stoch, odpadł w kwalifikacjach MŚ w lotach, rozgrywanych w Austrii (Bad Mittendorf). (Czytaj tutaj) Wielu światowych znawców skoków nerwowo sprawdzało kalendarz, czy nie działo się to aby 1 kwietnia. - 27 stycznia 2016 roku czarnym humorem wykazali się szczypiorniści reprezentacji Polski. (Czytaj tutaj) Na mistrzostwach Europy w Krakowie przegrali z Chorwacją 23-37 i potwierdzili aktualność powiedzenia: "Polak, jak nie musi, to nie zrobi". By awansować do półfinału wystarczyła im trzybramkowa porażka. Swe "mission impossible" zrealizowali jednak Chorwaci, którzy musieli wygrać 11 bramkami, by dostać się do strefy medalowej. - 23 lutego 2016 roku Zbigniew Boniek przegrał batalię o zmianę statutu. (Czytaj tutaj) Co gorsza, nie głosami baronów z Wojewódzkich Związków Piłki Nożnej. Kiepski żart, czy bardziej numer wycięli mu dotychczasowi sojusznicy - prezesi klubów Ekstraklasy, których przeciw prezesowi PZPN-u zmobilizował Maciej Wandzel - szef rady nadzorczej Ekstraklasy SA i współwłaściciel Legii. Skutek? Kluby na złość babci odmroziły sobie uszy. Nowy statut przewidywał m.in. udogodnienia dla nich, gdyby chciały np. zmienić schemat rozgrywek. Co ciekawe, w zarządzie PZPN-u zasiadają przedstawiciele klubów Ekstraklasy i żadnemu z nich na tym forum nie przeszkadzały proponowane zmiany. Dopiero na Sali walnego PZPN-u zagłosowali przeciw. Boniek zebrał większość głosów, przekonując do nowej "biblii PZPN-u" baronów, ale sprzeciw Ekstraklasy wystarczył do zahamowania zmian. Do zmiany statutu koniecznych było 75 procent głosów na tak. Druga okazja na dokonanie tak fundamentalnej zmiany może nigdy nie nadejść. Okazało się, że hamulcowych w polskiej piłce nigdy nie brakuje.