Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że cała wielka robota śledcza, jaką wykonał wtedy Ken Bensinger (pieczołowicie zbierając materiały do swojej książki o losach Seppa Blattera, Jacka Warnera i Chucka Blazera i ich ogromnym wpływie na moralne wykolejenie FIFA na przełomie XX i XXI wieku) może dzisiaj posłużyć za nie mniej atrakcyjny wątek kryminalny dotyczący ostatnich dwóch dekad działalności MKOl. Siłą rzeczy, niemal w każdym rozdziale autor dotyka tropu rosyjskiego, z osobistym udziałem Władimira Putina w tle. Dziennikarz koncentruje się na wszystkich grzechach ówczesnych działaczy FIFA. Co ciekawe, nie tylko przedstawia mroczne kulisy przyznania Rosji i Katarowi prawa do organizacji piłkarskich mundiali, ale też sporo możemy wyczytać o politycznym tle Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Soczi. Opisuje nie tylko kontakty piłkarskich działaczy z rosyjską mafią działająca w Europie i ...w USA, ale i ich wpływ na sport na całym świecie. Generalnie lektura tej książki jest tyleż fascynująca, co przygnębiająca, ponieważ obnaża wszystkie ponure mechanizmy rządzące współczesnym światem, nie tylko światem sportu. Bezduszna komercjalizacja i korupcja w sporcie, a szczególnie w futbolu, której początków Bensinger szuka w odległych czasach rządów w FIFA Joao Havelange’a w końcu lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, to osnowa jego kryminalnej opowieści. Opowieści ze sprytnymi agentami amerykańskiej FBI i brytyjskiej MI6 w rolach głównych, którzy na koniec dorywają tych złych i wymierzają im sprawiedliwość. Wszak ktokolwiek, choć trochę interesuje się sportem, ten wie, jak nieciekawie skończył swoją karierę Sepp Blatter. Piszę o książce Bensigera tak dużo, ponieważ ostatnie wyczyny szefa MKOl - Thomasa Bacha w sprawie udziału rosyjskich i białoruskich sportowców w życiu sportowego świata z prawem do startu w najbliższych Igrzyskach Olimpijskich, jako żywo przypominają ekwilibrystykę, jaką uprawiało FIFA w czasach Blattera. Ba, w czasach Gianniego Infantino nie jest wcale lepiej i ten cyrk z ostatnim mundialem w Katarze, to jeszcze jeden dowód, że w piłkarskiej centrali, od czasów Blattera, niewiele się zmieniło na lepsze. To jednak, co wyprawia ostatnimi czasy w MKOl Thomas Bach, zakrawa już na absolutne szczyty hipokryzji i brnięcia na siłę do kompromitującego tę instytucję i osobiście Bacha poparcia zbrodniczej polityki Putina. Putina, który z jednej strony rozmieszcza broń atomową na Białorusi, zagrażając wprost światowemu pokojowi, a z drugiej gwiżdże w sufit, udając pokojową troskę o losy swoich sportowców. To niełatwe z pozoru zadanie - oszukania świata - jemu i Bachowi, z którym ewidentnie jest już nieoficjalnie dogadany, ułatwia to, że Europa i świat, tak jak w sprawie dostaw broni na Ukrainę, są maksymalnie podzielone. Irytująca, acz konsekwentna postawa tenisowych federacji ATP i WTA, i brak przyznania punktów rankingowych w ostatniej edycji Wimbledonu, doprowadziła do kapitulacji tego ostatniego. Oświadczenie All England Club z 31 marca o dopuszczeniu tenisistek i tenisistów z Rosji i Białorusi do tegorocznego turnieju było nie mniej smutne od decyzji MKOL z 28 marca o możliwości indywidualnych startów zawodników obu państw w imprezach międzynarodowych pod neutralną flagą. I cóż z tego, że MKOl oficjalnie odkłada jeszcze w czasie decyzję dotyczącą startu Rosjan i Białorusinów w IO w Paryżu, skoro formalnie dopuścił ich właśnie do startu w kwalifikacjach do tych Igrzysk. Co prawda mamy jeszcze jakieś mizerne środki protestu a nawet czynnego oporu przeciwko konformistycznej polityce Bacha względem Putina, jak choćby zablokowanie Rosjach i Białorusinów i niedopuszczenie do ich startów np. na lipcowych Igrzyskach Europejskich rozgrywanych w Polsce. Jest to dość ważne, bo wedle dotychczasowych planów, aż 19 z 29 dyscyplin ma mieć rangę kwalifikacji olimpijskich do Paryża. Twardo przy takim stanowisku stoją minister sportu Kamil Bortniczuk i obecny prezes PKOL Andrzej Kraśnicki. Czy to jednak wystarczy? Czy szefowie poszczególnych federacji startujących niebawem w Małopolsce nie zmienią pod wpływem nacisku Bacha statutu tych kwalifikacji, przenosząc je w inne miejsce lub na inne zawody? Tego nie wie nikt. Jak na razie możemy być pewni tylko jednego. Ukraińcy nie będą startować w żadnych zawodach sportowych z udziałem Rosjan i Białorusinów. Taką decyzję podjął ich rząd i tego mają się trzymać ich sportowcy. Co do innych, nic nie wiadomo, bo oprócz kilku mniej lub bardziej poważnych deklaracji, żadne formalne decyzje jeszcze nie zapadły. Polska, Norwegia i Kraje Bałtyckie wspierają Ukrainę, gdzie tylko mogą i jak tylko mogą. Od nich Thomas Bach otrzymał już symboliczną "żółtą kartkę". To jednak za mało, aby pokazać mu "czerwony kartonik". Do tego trzeba prawdziwej solidarności całego Wolego Świata z walczącą Ukrainą, odwagi i jednomyślności. A to, z różnych powodów, będzie bardzo, bardzo trudne, więc Putin już zaciera ręce z radości.