W obu przypadkach obowiązują ich czynne kontrakty z polskimi federacjami, więc z formalnego punktu widzenia sprawa wydaje się oczywista. Nieformalnie jednak w polskim kotle kipi, aż pokrywka podskakuje, a liczne spekulacje elektryzują publiczność. Obaj trenerzy zachowują spokój, ale każdy w innym stylu. Chętnie udzielają wywiadów, które pokazują na czym im zależy i jaki mają stosunek do niedawnej przeszłości. Oczywiście Vital Heynen, jako trener markowy i utytułowany może sobie pozwolić na szczerość i nie opowiadać banialuk, jakie często padają z ust trenera Sousy. Vital uprawia PR zupełnie w innym stylu. Jest szczery i racjonalny. Jego wywiad dla "Przeglądu Sportowego" autorstwa Edyty Kowalczyk jest zatytułowany jasno: " Zawiodłem i nie szukam teraz wymówek". Za to trzeba Heynena cenić, choć nie zmienia to faktu, że nasza szansa na olimpijskie złoto odjechała do Paryża i trzeba będzie czekać na kolejną długie trzy lata. Trzeba teraz liczyć na to, że Heynen będzie miał odwagę i skorzysta z faktu, że "wariant turyński" w Tokio zupełnie zwiódł. Przez "wariant turyński" rozumiem wszystko to, co przyniosło nam złoty medal MŚ 2018, a co nie wypaliło w Japonii, czyli przede wszystkim mentalne oparcie drużyny o osobę Michała Kubiaka. Kiedy jego niedyspozycja okazał się nieuleczalna, to właśnie Heynen powinien wkroczyć zdecydowanie i przejąć faktyczne panowanie nad wnętrzem drużyny, jej hierarchią i personalnymi układami. Nie zrobił tego, bo myślał, że z naszymi gigantycznym potencjałem sportowym i tak jakoś to będzie. Nie było i to jest najważniejsza nauczka dla Vitala, obojętnie jak długo będzie jeszcze z kadrą pracował. Paulo Sousa to zupełnie inna bajka. Przepytany wyczerpująco w "PS" przez Roberta Błońskiego jawi się, jako człowiek inteligentny i elokwentny, ale mało wyraźny i zachowawczy. A lead do tego wywiadu: "Nie było osoby bardziej zawiedzionej porażką na Euro ode mnie" brzmi po prostu groteskowo. No jeszcze tylko pożałować pana trenera, że go polscy piłkarze zawiedli. Sam wywiad nie może też nas nastrajać optymistycznie na piłkarską jesień, bo analiza naszych reprezentacyjnych zasobów opisana przez Sousę pokazuje, że z doświadczenia Euro nie zrozumiał nic. Dalej opowiada, że nasze rezerwy tkwią w przestrzeni mentalnej i taktycznej a filary reprezentacji dalej widzi m.in. w Wojciechu Szczęsnym i Grzegorzu Krychowiaku, czyli nieskończonym źródle naszych nieszczęść. Wije się w opisach przyszłości i opowiada banały typu: " Musimy być skoncentrowani, uważni, nie wolno nam tracić bramek w prosty sposób - dlatego tak dużo mówię o mentalności. To ona będzie kluczem. Musimy wygrywać pojedynki, nie odpuszczać, nie zrzucać odpowiedzialności na innych - takie podejście musimy mieć od napastników po obrońców". No takie rzeczy to wie każdy trener w każdym A-klasowym zespole w Polsce. Tylko jak to zrobić panie trenerze? I jak tak zestawiam Vitala Heynena i Paolo Sousę, to szczerze wolę Vitala, w którego pracy jest mniej teorii i blichtru, a więcej praktyki i nadziei, że wyciąga wnioski z przeszłości. Po prostu, że wie co robi. Oczywiście w obu przypadkach nadchodząca jesień zweryfikuje moją ocenę, ale dzisiaj wygląda na to, że Vital Heynen ma więcej szans od Portugalczyka na podarowanie nam jeszcze kilku radosnych chwil, a tym samym na zachowanie prestiżowej posady. A Sousa? Cóż, on już wie jak być powinno, ale czy wie jak to zrobić? Marian Kmita