Wakacyjne peregrynacje dostarczają nam często niespodziewanych wrażeń. I mnie, w ostatnią sobotę przytrafiła się przygoda, której wcześniej nie planowałem. Otóż odpoczywając przed znojem najbliższego siatkarskiego mundialu nad mazurskim jeziorem Selmęt Wielki, zostałem w piątek poinformowany przez swojego przyjaciela, byłego operatora Gromu - Navala, że nazajutrz na strzelnicy Polskiego Koła Łowieckiego w Ełku, planuje prowadzić otwarty trening strzelecki z Marcinem Możdżonkiem i, że zaprasza. Zdziwiłem się, bo do tej pory pan Marcin ze strzelaniem w ogóle mi się nie kojarzył, ale że strzelać lubię to dałem się skusić. Na przynętę Naval wysłał mi elektroniczną kopię plakatu anonsującego wspomnianą imprezę. Na obrazku widać dominującą postać pana Marcina z 14 (nie wiedziałem, że aż tyle!) medalami rożnych turniejów organizowanych przez FIVB i CEV, w których nasz mistrz brał udział i podstawowe informacje co, gdzie, kiedy. Atrakcji sobotniej zabawie dodawał fakt, że organizatorowi imprezy fundacji Marcina Możdżonka, pod optymistycznym szyldem - "#MOŻesz", do współpracy udało się zaprosić nie tylko Navala, ale też naszą olimpijkę z ostatnich Igrzysk Olimpijskich w Tokio, strzelającą w konkurencji trap - Sandrę Bernal. No więc, nie było rady. Chciało się i trzeba było jechać. Na miejscu okazało się, że rozmach wydarzenia przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Prawie dwie setki gości z rożnych stron Polski, nie tylko z okolic Ełku, i to w wieku od 2 (ci oczywiście nie strzelali), do prawie 70 lat. Naprawdę serce rosło, kiedy widziałem, jak na świetnie przygotowanym obiekcie reprezentacyjnej strzelnicy Ełku, ta całkiem spora grupa pasjonatów strzelectwa, podzielona na kilka sekcji ruszyła do akcji. Najpierw pozyskiwała podstawowe informacje o zasadach bezpiecznego obchodzenia się z bronią a później kroczyła od stanowiska do stanowiska strzelając kolejno z laserowych pistoletów sportowych, z dobrze znanych z dawnych lekcji Przysposobienia Obronnego - KBKS-ów, ze strzelb gładkolufowych do rzutków, czy na koniec - niektórzy - z broni bojowej, i z ostrej amunicji, do tarczy. Na chwilę poprosiłem Marcina Możdżonka na bok, żeby przepytać go, z osobistej ciekawości, co też tak utytułowanego siatkarza łączy ze strzelectwem i dlaczego zamiast w Krakowie dopingować swoich kolegów w meczu z Serbami, w ramach Memoriału Huberta Wagnera, to ugania się z tłumem obcych ludzi po rozpalonej sierpniowym słońcem ełckiej strzelnicy. A pan Marcin mówi tak: "Panie Marianie, ale ja uważam, że nauka strzelania to umiejętność podobna do prowadzenia samochodu, pływania czy jazdy na rowerze. To po prostu współczesna konieczność. Nigdy nie wiadomo kiedy i w jakich okolicznościach się przyda. A do tego - świetna rozrywka. Poza tym, co najważniejsze - każdego z tu obecnych uczy odpowiedzialności i samodyscypliny. Chcę i będę to propagował w ramach działalności swojej fundacji. Mam dla tej akcji wsparcie ministerstwa sportu i osobiste ministra Kamila Bortniczuka też, więc to dopiero początek strzeleckiej "kolędy" po Polsce!". No dobrze, jako miłośnik strzelectwa rozumiem to i popieram, i postawiłem w tym miejscu kropkę. Korzystając jednak z okazji, nie mogłem odmówić sobie kilku pytań dotyczących poglądów Marcina Możdżonka na kadrę Nikoli Grbica i nasze szanse na zbliżającym się nieuchronnie mundialu . I tu zaskoczenie, w odróżnieniu od wielu byłych wybitnych i mniej wybitnych naszych reprezentantów, oceny pana Marcina były wyważone i spokojne, pozbawione charakterystycznego dla wielu zdania- "A ja to bym zrobił tak, albo inaczej." Możdzonek mówi krótko i szczerze: "Grbic to stary wyga i dobrze wie co robi. Detale rozgrywa po mistrzowsku. Dla niego, najważniejsza jest atmosfera w drużynie. Dlatego nie ma w niej Bartka Bednorza a jest drugi Bartek - Kwolek, choć ten ostatni też musiał wiele rzeczy odpokutować i zrozumieć. Nie ma Wilfredo Leona, bo dzisiaj zakładanie z wyskoku butelki na antenkę o niczym nie świadczy i do niczego w meczu się nie przyda, a zdrowy Leon może jeszcze w przyszłości wiele dla Polski wygrać. Marcin Janusz jest w kapitalnej formie, ale i Grzegorz Łomacz udźwignie wiele, bo nie ma w nim frustracji, że jest drugim rozgrywającym. Paweł Zatorski czuje oddech Kuby Popiwaczaka, a Olek Śliwka Tomka Fornala i tak jest prawie na każdej pozycji. Grbic ma z czego wybierać i na papierze mamy naprawdę silny zespół, ale jak to sporcie bywa - prawdziwy sprawdzian zacznie się 26 sierpnia, kiedy zaczną trząść się ręce przy zagrywce, bo każdy błąd może nas drogo kosztować. Jak będziemy w czwórce najlepszych - uznam to za sukces." - skonkludował pan Marcin. Hmmm? Czy ma rację? Czy dotarcie do półfinału mundialu zostanie odebrane przez trenera, zawodników i kibiców w Polsce za sukces? Może i tak być powinno, ale szczerze wątpię, aby tak było. Tak naprawdę, to z polskimi startami w turniejach, w męskiej siatkówce, od lat jest trochę tak jak ze zjawiskiem "500 plus" i naszymi rządzącymi krajem dzisiaj i w przyszłości. Można dać więcej, ale mniej - nigdy, nie ma mowy! Cała więc nadzieja w tym, że Nikola Grbic naprawdę wie co robi i udźwignie ten ciężar konieczności powtórzenia polskiego złota z lat 2014 i 2018. I niech tylko robi swoje. Zna się na tym. To pewne.