Osobiście kibicuję wszystkim naszym, złotym lekkoatletom, albowiem uważam, iż biją oni na głowę pod względem postawy moralnej wszystkich naszych genialnych piłkarzy razem wziętych i przywracają wiarę, że sport w czystej, klasycznej postaci jeszcze nie umarł i nigdy nie umrze. Wszystkie te wspaniałe chwile, które przeżyliśmy w Tokio to był piękny, radosny serial pełen sukcesów. I takich od dawna oczekiwanych, ale i takich zaskakujących, zupełnie niespodziewanych! Anita Włodarczyk. "Twarda babka" Oczywiście prawdziwą królową polskiego sportu w ubiegłym roku jest dla mnie Anita Włodarczyk. Trzeci złoty medal IO to już jest naprawdę solidny cokół pod pomnik, na którym stoją najwięksi giganci w historii naszego sportu. Pani Anita to super twarda babka, kobieta z charakterem, którego można tylko pozazdrościć, no i sportowiec z najwyższej światowej półki. Więcej słów nie trzeba. O drugie miejsce, no bo pierwsze, jak było wyżej - już zajęte, z powodu powszechnego, niemądrego umiłowania futbolu przez naród polski, może powalczyć Pan Robert Lewandowski. Ten sam, co miał ważniejsze sprawy do załatwienia niż grę w koszulce z orłem na piersi w meczu z Węgrami na Narodowym. Mam nadzieję, że ostro będą mu deptać po piętach kolejni, prawdziwi bohaterowie z Tokio ze złotymi medalami na szyi. I Dawid Tomala, który niespodziewanie w pięknym stylu rozbił monopol Roberta Korzeniowskiego na sukcesy w chodzie sportowym. I Wojciech Nowicki, który swoim złotem odblokował psychicznie Pawła Fajdka i tym samym pomógł mu zdobyć brąz. No i w końcu najcudowniejsze wspomnienie z Japonii - sztafeta mieszana 4 x 400 metrów. I tak szczerze powiedziawszy, to chyba był najbardziej spektakularny sukces polskiego sportu ostatniej dekady. Ba, a może i kilku dekad. Największy jeśli chodzi o piękno konkurencji, styl zwycięstwa, nośność medialną i totalne zaskoczenie całego sportowego świata. To była symboliczna kwintesencja potęgi polskiej lekkoatletyki, która jako finansowo bardzo uboga krewna polskiego futbolu, daje nam sto razy więcej radości niż wszystkie wysiłki naszych piłkarskich zawodowców razem wzięte. Ta sztafeta to wzorcowy przykład doskonałej kooperacji polskich sportowców i klasy naszych szkoleniowców. To radość sama w sobie, inspirująca i dodająca otuchy, że jeszcze z tym naszym sportem nie jest tak źle, jak mówią. A przecież wiele radości dały nam jeszcze "Aniołki Matusińskiego", tego samego genialnego trenera Aleksandra Matusińskiego[MK1] , który przygotował sztafetę mieszaną do złota. A jeszcze była przecież urocza, srebrna Marysia Andrejczyk. Były takoż srebrne osady naszych wioślarek i kanadyjek. Były waleczne żeglarki. A poza zawodami w Japonii byli przecież jeszcze siatkarze, tenisiści, żużlowcy, skoczkowie narciarscy, zapaśnicy i szachiści. Było naprawdę pięknie i radośnie. Tak radośnie jak dawno, dawno nie było. Wiec dzisiaj wieczorem niech będzie, jak w tytule: "Niech wygra Anita!", ale niech radują się wszyscy, bo ten 2021 to był nadspodziewanie udany rok dla całego polskiego sportu. I tak trzymać! A o polską piłkę i polskich piłkarzy nie martwmy się specjalnie. Kiedyś i na nich przyjdzie czas. Kiedyś. [MK1] Czytaj także: Emir Kusturica zabrał głos w sprawie Djokovicia