Otóż 12 godzinny program, rozrzucony na pięć wyjść na strzelnicę i kilka 45 minutowych wykładów, ma bardziej zachęcić nas do zdobycia umiejętności strzelania z różnego rodzaju typów broni, niż zagonić do strzelectwa - sensu stricto - sportowego. I może to i dobrze, że minister nie kryje się ze swoimi proobronnymi intencjami, bo czasy mamy niepewne i biegłość w obsługiwaniu np. karabinu AK 47, nie musi i - oby nie, ale może się jeszcze nam bardzo przydać. Bez wątpienia, nawet bez inspiracji wydarzeniami zza naszej wschodniej granicy, jest to bardzo dobra inicjatywa i trzeba ją pochwalić już choćby za sam pomysł. Ostrożne wysupłanie 5 mln pln z ministerialnej kasy na przeszkolenie pierwszych ośmiu tysięcy chętnych Polek i Polaków też jest mądre, bo historia polskiego sportu widziała już nie takie projekty kładzione na łopatki przez nieudolną realizację w tzw. terenie. Tak więc ten pilotaż cieszy i jest jak najbardziej potrzebny. Tak samo, jak szybkie pozbieranie i przenalizowanie jego rezultatów, aby dokonać stosownych korekt i móc go kontynuować z jeszcze większym rozmachem. A rozmach jest konieczny, bo taki program powinien, a właściwie wręcz musi (!) mieć charakter masowy. Sprzyja temu teraz oczywista koniunktura na strzelanie w Polsce - kto nie wierzy, niech się wybierze w dowolny dzień, o dowolnej porze na najbliższa strzelnicę. A tych, niestety mamy kompromitująco mało. Tych najważniejszych - ogólnodostępnych - mamy raptem niecałe 370 a powinniśmy mieć, co najmniej trzy razy tyle. I to jest druga sprawa, którą minister Bortniczuk powinien ruszyć równolegle do swoich najlepszych pomysłów na powszechne strzelanie. Powinien chcieć natychmiast rozbudowywać strzelecką infrastrukturę w oparciu o współpracę z MON-em, MEN-em, MSW-u i Ministerstwem Środowiska. Tam też są strzelnice, nie zawsze do końca zajęte, jak te klubowe czy komercyjne, więc mogą doraźnie stanowić konieczne zaplecze dla ogłoszonego w ubiegły czwartek programu. Polska daje zielone światło dla strzelectwa Sam program jest dla nowego miłośnika strzelectwa bardzo atrakcyjny. Pozwala w stosunkowo krótkim czasie, może nawet za krótkim w przypadku "lekcji" o bezpieczeństwie na strzelnicy i pierwszej pomocy - raptem 2x45 minut, zdobyć elementarną, teoretyczną i praktyczną wiedzę na temat obchodzenia się z bronią. W ciągu 12 godzin podróżujemy w świecie strzelectwa od pneumatycznej broni na śrut, aż do broni systemu AK 47 i AR 15 strzelającej amunicją bojową. Co prawda tych strzałów ostrą amunicją w programie nie ma za wiele, razem kilkadziesiąt sztuk, ale to i tak o wiele więcej, niż służbowe przydziały strzeleckie przypadające, nie tak znowu dawno, na pojedynczego żołnierza Wojska Polskiego. Słowem inicjatywa na czasie, społecznie potrzebna i na szczęście pod konieczną kuratelą Rządu RP a nie tylko Polskiego Związku Strzelectwa Sportowego. Czy ministrowi Bortniczukowi wystarczy zapału i cierpliwości w realizacji tego ciekawego projektu? Zobaczymy. Na pewno dużo zależy od wsparcia projektu od jego kolegów z innych resortów Rządu RP, albo też zainteresowania tym tematem samego Premiera. Jeśli z tym projektem zostanie sam, to będzie mu ciężko, a w konsekwencji i nam, widzianym z Moskwy, obywatelom "Kraju przy Wiśle", też!