Ależ to był emocjonujący tydzień dla światowego futbolu. Ba, wręcz dla światowego sportu. To, co chciała przeforsować grupa założycieli tzw. piłkarskiej Superligi, to był zamach nie tylko na dotychczasowy porządek w globalnym futbolu, ale dosłownie tornado dla gospodarek wielu krajów. Wszak już od dziesięcioleci piłka nożna wymknęła się z klasycznej definicji - tylko dyscypliny sportowej i buszuje po peryferiach naszego codziennego życia, gdzie tylko się da. Szczególnie w gospodarce. Dlatego wielu zastanawiało się i dalej się zastanawia, co mieli w głowach prezesi Andrea Agnelli, Florentino Perez i spółka rzucając się z motyką na słońce. I tak naprawdę trudno na to pytanie odpowiedzieć jednym zdaniem. Wszak piłka nożna, której zasady spisano już 1863 roku, opiera się o dwie monumentalne instytucje: federację światową FIFA, założoną dawno, bo w 1904 i europejską UEFA, działającą też nie od wczoraj, bo od 1954. Czyli prawie od 70 lat porządek futbolowego świata był dość precyzyjnie opisany i nikomu do tej pory nie przyszło do głowy, aby zakładać ładunki wybuchowe przy fundamentach tych dwóch wieżowców. Nikomu nie wpadło to do głowy, ponieważ groziło to, grozi i będzie w przyszłości grozić kalectwem lub śmiercią. Dlaczego więc, prezydenci Realu, Juventusu, Liverpoolu i ich koledzy z grupy założycielskiej Superligi ulegli iluzji, że taka wolta jest realna?! Trudno pojąć. Nawet najbardziej płomienne mowy Florentino Pereza na posiedzeniu Komitetu Wykonawczego UEFA czy chłodne analizy finansowe przedstawicieli Banku J.P. Morgana (kredytującego przedsięwzięcie) to za mało, aby wytłumaczyć polityczne samobójstwo. Ktoś zapyta - jakie znowu samobójstwo? Tak samobójstwo, bo chyba tylko ktoś bardzo naiwny może sądzić, że po ugaszeniu pożaru, i nawet doraźnym, taktycznym finansowym ukontentowaniu rokoszan, UEFA zapomni o tym przestępstwie wobec "piłkarskiej rodziny". Na pewno nie. Więcej, na sto procent dojdzie do jakiejś mniej lub bardziej wyrafinowanej wendetty. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Wszak i UEFA, i FIFA to - jak to kiedyś powiedział Michał Listkiewicz - taka mała mafia. I trudno się z tym nie zgodzić spoglądając na ostatnie kadencje włodarzy obu instytucji. Paradoks historii polega także na tym, że starcie z grupą inicjatywną Superligi uczyniło z działaczy UEFA i FIFA zastęp aniołów, czystych moralnie niczym hufce niebieskie jazdy Archanioła Gabriela. Tak to wyszło. I więcej, dzisiaj i Aleksander Czeferin i Gianni Infatino mają za sobą taki kapitał poparcia, jakiego nie mieli nigdy wcześniej. I pewnie z tego umiejętnie skorzystają, bo grzechem by było to zmarnować. Wybory nowych władz UEFA już pokazują jaki jest aktualny układ sił w tej instytucji i jak mądrze pokierował kryzysem Czeferin. Ba, zdaje się nawet, że scenariusz tego pozornego deszczowca od początku był kontrolowany przez Infantino i Czeferina. Przecież ostatecznie to oni osobiście zyskali na aferze z Superligą najwięcej. Zadziałało to trochę tak, jak robi państwo Izrael. Od czasu do czasu przepuści na swoje terytorium palestyńską rakietę, która ostatecznie spada na pustynię a nie jak ostrzegano w mediach na ulice Tel Awiwu. Nic się nie dzieje, a stan zagrożenia jest uzasadniony i umiejętnie wykorzystywany przez izraelski rząd do różnych celów. Teraz w podobnej sytuacji znalazła się UEFA i FIFA. W obliczu realnego zagrożenia mają carte blanche do wcielania w życie wszystkich pomysłów zmierzających do zachowania jedności światowego futbolu w oparciu o tradycyjne produkty takie jak Mundial, mistrzostwa Europy czy Liga Mistrzów. Więcej, mogą bez większego ryzyka i z powszechnym przyzwoleniem środowiska użyć najwymyślniejszych restrykcji do trzymania, mówiąc kolokwialnie "za pysk", ewentualnych naśladowców poczynań Pereza i Agnellego. Krótko mówiąc, teraz mogą wszystko. Zbigniew Boniek został wiceprezydentem UEFA! Tak daleko nie zaszedł jeszcze żaden Polak Jak to wygląda z polskiej perspektywy i co to może dla nas oznaczać? Ano nic nowego. Przecież to, że Zbigniew Boniek został wiceprezydentem UEFA, nie może oznaczać, że polski klub np. zagra z automatu w fazie grupowej Ligi Mistrzów, bo nie zagra. Z awansu Pana Zbyszka wszyscy powinniśmy być jednak bardzo dumni, bo to pierwszy Polak, który zasiądzie tak wysoko w UEFA. A jeszcze bardziej powinniśmy go szanować za to, że już pociągnął za sobą kilkanaście osób z Polski do różnych komisji i podkomisji UEFA. Tego nam brakowało i nadal mocno brakuje w innych dyscyplinach sportu. Szczególnie w tych, w których regularnie zdobywamy medale mistrzostw świata i Europy, a we władzach międzynarodowych federacji, jak nas nie było tak nadal nas nie ma. Przykład siatkówki jest aż nadto wymowny. Dlatego podwójne gratulacje dla "Zibiego", bo choć świat uważa, że sprawę Superligi wygrał dla siebie w pierwszej kolejności Czeferin, a w drugiej Infantino, czuję, że awans naszego rodaka to dopiero pierwszy rozdział jego kariery we władzach UEFA. Marian Kmita