Roman Abramowicz na fotel trenera swojego zespołu posadził Avrama Granta. Nikt, kto zajmuje się angielskim futbolem nie ma złudzeń - to tymczasowe rozwiązanie. Grant to porządny człowiek, lecz nie ma nazwiska w piłkarskim światku. Nie ma też czasu na zdobywanie marki - w Chelsea trzeba pracować z dobrym wynikiem albo nie pracować. Jose Mourinho właśnie nie pracuje. Nie zdobył mistrzostwa, dostał kopa. Był też trudny w obyciu. Ricardo Carvalho, Ashley Cole - powiszą za czerwone kartki w meczu z Aston Villą, Frank Lampard, Didier Drogba, John Terry są kontuzjowani, Michael Essien, Mikel John Obi i Salomon Kalou pojadą w styczniu na Puchar Narodów Afryki. Trzeba kupować. Ale kogo? Nicholas Anelka z Boltonu i David Villa z Valencii (20 mln funtów) są do wzięcia. Kto zagwarantuje, że im się powiedzie na Stamford Bridge? Może zresztą będą to jacyś inni gracze? Co to da? Teraz strata do MU wynosi siedem punktów. Wielkie zakupy mogą tę stratę zmniejszyć, ale nie muszą. Na pewno jednak sprowadzą do Chelsea nie lada zamęt - kiedyś przecież wrócą kontuzjowani i odsunięci piłkarze. Stajnia tak się zapełni, że wiele koni w niej się nie zmieści. Niemożność podjęcia dobrej decyzji przy ciągłej rotacji w składzie i wynikająca z tego frustracja zawodników będą wielkim problemem Granta. Nie poradzi sobie ze stresem, przegra on i jego zespół. Wściekłość Abramowicza powiększy się. Weźmie kogoś z wielkim nazwiskiem za ogromne pieniądze. W następnym sezonie wygra... albo przegra ligę. MU i Arsenal grają dobrze, trenerzy pracują tam latami. Ciekawe co będzie za rok o tej porze. Krzysztof Mrówka, Interia.pl