Ronald Koeman spóźnił się o trzy tygodnie. Gdyby 1/8 finału Ligi Mistrzów rozgrywana była później, PSG miałoby znacznie trudniejsze zadanie. Dzieje się coś przeciwnego niż w ostatnich sezonach, gdy w marcu, lub w kwietniu, czyli na finiszu rozgrywek Katalończycy gaśli w oczach. Co może być kluczem rozwiązania zagadki koszmarnych europejskich wpadek: 0-4 z PSG i 0-3 z Juventusem (2017 rok), 0-3 z Romą (2018), 0-4 z Liverpoolem (2019), czy 2-8 z Bayernem (2020). Zmiana pokoleń w Barcelonie Tym razem 0-3 z Juventusem zdarzyło się jesienią, a 1-4 z PSG w lutym. Zaraz potem nastąpił zwrot. Po brutalnym ciosie wymierzonym przez Kyliana Mbappe drużyna Koemana się otrząsnęła, odwracając losy rywalizacji z Sevillą o finał Pucharu Króla (po porażce 0-2 w pierwszym meczu). Gdy holenderski trener zaczynał pracę na Camp Nou spodziewano się sezonu przejściowego. Pogrążony w długach i chaosie klub nie tyle liczył na trofea, co wejście do zespołu graczy takich jak Riqui Puig i Ansu Fati, z którymi będzie można wiązać jakieś nadzieje. Tym dwóm akurat średnio się udaje: Fati od miesięcy leczy uraz, Puig wyciera ławkę rezerwowych. Do drużyny weszli Oscar Mingueza, czy Ronald Araujo, wchodzą Ilaix Moriba i Francisco Trincao. Pedriego można już traktować jak wschodzącą gwiazdę, skoro dostał powołanie do reprezentacji Hiszpanii. Jeszcze jesienią Leo Messi wyglądał na zmęczonego karierą geniusza dożywającego swoich dni na Camp Nou. Tymczasem wczoraj napastnik zespołu Huesca Rafa Mir powiedział: - Do licha, oni grali z nami cały czas z przewagą jednego zawodnika. Huesca to ostatni zespół w tabeli, więc zwycięstwo Barcelony 4-1 nie robi specjalnego wrażenia, imponująca była jednak żywotność 33-letniego Argentyńczyka. Kieruje atakiem i wciąż jest najskuteczniejszym piłkarzem La Liga. 13. sezon zakończy z co najmniej 20 golami w lidze. Zaczął w sezonie 2008-2009 i tak trzyma do dziś. Barcelona zbliżyła się do Atletico Madryt na 4 pkt i, mając przed sobą jeszcze mecze z liderem (na Camp Nou) i z trzecim w tabeli Realem Madryt, może marzyć o odzyskaniu tytułu mistrza Hiszpanii. Rywale ze stolicy przewyższają Katalończyków wyrachowaniem i doświadczeniem, ale forma każe widzieć w nich realną siłę na finiszu. Nie oddają tytułu walkowerem Drużyna Koemana nie gaśnie, ale się rozpędza. Niebanalnie wymienia podania, i robi to w tempie i z arytmią. Formę i wigor odzyskał Sergio Busquets, mózg drużyny. Od miesięcy nie poruszał się po boisku tak szybko. I nie podejmował decyzji tak błyskawicznie. - Messi. To nie mógł być nikt inny - powiedział Xavi Hernandez, były gwiazdor drużyny. Leo wyrównał jego rekord - 767 meczów w barwach Barcelony. Pobije go za pięć dni w San Sebastian. Jeśli Barcelona da radę Realowi Sociedad, to będzie znaczyło, że nie są mrzonką jej szanse na odzyskanie mistrzostwa. - Zawsze powtarzałem, że nie uznajemy tytułu za stracony - powiedział 18-letni Pedri, coraz chętniej zabierający głos w imieniu drużyny. Barcelona musi dopłacić Las Palmas milion euro za jego powołanie do kadry La Roja. Kontuzja Gerarda Pique sprawia, że Frankie de Jong grywa w środku obrony. Holender wreszcie zachowuje się jednak jak piłkarz świadomy, ile może dać drużynie. Obaj boczni obrońcy Jordi Alba i Sergino Dest biegają w odpowiednim tempie od pola karnego do pola karnego. Marc Andre ter Stegen jest fundamentem defensywy. Zaczyna to wszystko składać się w całość. <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-hiszpania-primera-division-regular-season,cid,868">Wyniki, tabelę i terminarz Primera Division znajdziesz tutaj!</a>Barcelona ma swoje ograniczenia: Clement Lenglet jest za wolny jak na stopera mającego grać w wysokim pressingu. Antoine Griezmann zdobył wczoraj piękną bramkę, ale wciąż desperacko miota się po boisku, jakby nie znajdował na nim miejsca dla siebie. Ousmane Dembele wciska się w schemat gry drużyny na czym traci jego nieprzewidywalność i szybkość. W sumie jednak z gry Katalończyków znów emanuje wiara w to co robią.