Lech Poznań - a dokładnie trener Dariusz Żuraw - wczorajszym występem przeciwko Benfice w Lizbonie kompletnie zburzył dobre wrażenie, które drużyna sprawiała w eliminacjach, a głównie w fazie grupowej. Długo i wielokrotnie broniłem Kolejorza, próbowałem zrozumieć niektóre decyzje szkoleniowca. Nawet po porażce ze Standardem Liege tydzień wcześniej byłem przekonany, że to cenna lekcja. Po meczu w Lizbonie mam podejrzenia graniczące z pewnością, że trener wicemistrzów Polski kompletnie odleciał. Co prawda spodziewałem się zmian w wyjściowym składzie. Sugerowałem, że może jest to okazja, by pokazać zawodników, którzy za jakiś czas będą stanowili o sile zespołu. Jednak, gdy zobaczyłem wyjściowy skład zastanawiałem się, czy to nie błąd "w druku" i czy ktoś przez pomyłkę nie wstawił do wyjścia na boisko nazwisk piłkarzy, którzy mają usiąść na ławce rezerwowych, a tych z wyjściowego składu nie posadził na ławce. Współczuję i trzymam kciuki za zdrowie Niko Kaczarawy, ale wystawianie go w ataku na mecz na Stadionie "Światła" w Lizbonie, było próbą wejścia na poważny bankiet w klapkach, białych skarpetach i skórzanym krawacie. Nie wiem dlaczego trener Żuraw zdecydował się na taki, a nie inny skład. Czyżby początek rozgrywek i odważna taktyka były słomianym zapałem? Między wierszami, w wypowiedzi szkoleniowca można przeczytać, że chodziło o oszczędzenie i zregenerowanie sił podstawowych zawodników przed ligowym starciem z Podbeskidziem. Z całym szacunkiem do ekipy z Bielsko-Białej, ale mówimy o zespole zamykającym tabelę ekstraklasy. Lech powinien być spokojny o wynik z takim rywalem wystawiając w ofensywie nawet Kaczarawę i Awada. W spotkaniu z Benfiką - z szacunku dla rozgrywek, rywala i kibiców - miał OBOWIĄZEK wystawić możliwie najsilniejszy skład, ewentualnie pokazać dwóch czy trzech młodych, perspektywicznych zawodników. Myślę, że piłkarze i sztab szkoleniowy Benfiki też byli wielce zdumieni. Chociaż zapewne nawet nazwiska podstawowych zawodników Lecha niewiele im mówią, to w przerwie dotarło chyba do nich, że rywal robi sobie żarty. Naprawdę nie rozumiem czemu ten eksperyment miał służyć. W najbliższych dwóch kolejkach Lech gra w ekstraklasie z najsłabszymi rywalami, mógł więc sobie pozwolić, żeby poświęcić siły i powalczyć jeszcze o punkty, pieniądze i dobre wrażenie w Lidze Europejskiej. Z Podbeskidziem i Stalą powinni sobie poradzić rezerwowi. Zamiast tego mieliśmy jakiś dziwny eksperyment. Po tylu latach udaje się polskiej drużynie dostać do europejskich rozgrywek, mamy w grupie ciekawych rywali, którzy traktują nas poważnie, ale my ich nie. A potem się dziwimy i podnosimy larum, że najlepsze europejskie marki chcą stworzyć ekskluzywną ligę i zamykają nam dostęp. Co więcej, jaki sygnał trener daje piłkarzom? W jaki sposób przekazał im, że mecz w Lizbonie sobie odpuszczamy, bo przed nami ważniejsze starcia? Oczywiście ligowe punkty są Lechowi teraz potrzebne, ale....szanujmy się. Jedyne rozsądne wytłumaczenie, jakie mam odnośnie do tej czwartkowej wpadki jest takie, że Dariusz Żuraw mógł pomylić kartki i do Lizbony wziął ze sobą zestawienia, które przygotował na spotkanie z Podbeskidziem. Bo jeśli tak nie jest, to jest kompletny brak racjonalizmu - kompletny odlot ... Dariusz Dziekanowski Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl! Kliknij tutaj! ------------------------------------------------ Samochód 20-lecia na 20-lecie Interii! Zagłosuj i wygraj ponad 20 000 zł! Zapraszamy do udziału w 5. edycji plebiscytu MotoAs. Wyjątkowej, bo związanej z 20-leciem Interii. Z tej okazji przedstawiamy 20 modeli samochodów, które budzą emocje, zachwycają swoim wyglądem oraz osiągami. Imponujący rozwój technologii nierzadko wprawia w zdumienie, a legendarne modele wzbudzają sentyment. Bądź z nami! Oddaj głos i zdecyduj, który model jest prawdziwym MotoAsem!