Wiem, że niektórzy próbują robić wielkie "halo" z tego, że dawno nasza drużyna narodowa nie wyszła dwukrotnie w meczu z takich tarapatów, czyli udało jej się odrobić straty. Zapytam tak: czy jeśli turysta pójdzie zimą w góry w trampkach, dajmy na to na Rysy, następnie na tej górze utknie, a potem wezwie pomoc i dzięki ekipie ratunkowej uda mu się z tej góry zejść, to jest bohaterem czy nieodpowiedzialnym szczęściarzem? Powinniśmy go chwalić, że poradził sobie z tak trudnymi warunkami, czy jednak ganić, że zamiast odpowiedniego sprzętu, porwał się na tę górę nieodpowiednio ubrany? Porównanie być może nieco przesadzone, ale mniej więcej z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w czwartkowy wieczór: nowy selekcjoner Paulo Sousa naprawiał własne rażące błędy. A popełnił ich w wyborze pierwszej jedenastki kilka. Kiedy słyszałem tłumaczenia, że Michał Helik jest wyższy, szybszy i bardziej mobilny od Glika, pomyślałem sobie - być może czegoś nie wiem, bo - przyznaję - nie oglądam regularnie meczów Championship. Śledzę te rozgrywki, mam sentyment do mojego byłego klubu, czyli Bristol City, ale nie mogę powiedzieć, że jestem na bieżąco z występami Helika w Barnsley. Okazało się, że Paulo Sousa i jego sztab szkoleniowy też chyba nie mieli najlepszego rozeznania, bo te kilkadziesiąt minut na boisku w Budapeszcie brutalnie zweryfikowało tego zawodnika: to nie ten rozmiar kapelusza, który chciałby w nim widzieć Portugalczyk. Posadzenie go na ławce w drugiej połowie i wprowadzenie Glika nie było więc żadnym majstersztykiem, a najbardziej oczywistą rzeczą, jako trener powinien zrobić. Tak samo oczywista, przy stanie 0-2, była konieczność zdjęcia z boiska Szymańskiego i Modera. W przedmeczowym studio wymieniłem Kamila Jóźwiaka, jako pewniaka do gry od pierwszej minuty. Ktoś powie: dobrze, że został wprowadzony w drugiej połowie, ja mówię: szkoda, że wszedł tak późno. Nasuwa się pytanie: czy możemy Paulo Sousie wybaczyć te błędy, tłumacząc to faktem, że jest tutaj nowy, pracuje krótko, nie zna jeszcze wszystkich zawodników? Ja uważam, że absolutnie nie. Prezes PZPN Zbigniew Boniek zatrudnił go na kilka miesięcy (na razie), by ten dokonał znaczącej poprawy i to dokonał jej natychmiast. Boniek tłumaczył, że doszedł do wniosku, że z Jerzym Brzęczkiem ta drużyna stanęła w miejscu i nie ma szans ruszyć. Rzeczywiście, w czwartek nasza drużyna ruszyła z miejsca - najpierw dwa kroki w tył, a potem dwa w przód. Efekt? Jest w punkcie wyjścia. Nie wiem czy o takie ruchy chodziło. Zbyszek często podkreślał też, że jest w stałym kontakcie z selekcjonerem, rozmawia z nim nawet kilka razy dziennie. W ten sposób wprowadzał nowego trenera w realia polskiej piłki. Aczkolwiek jestem pewien, że nie rozmawiali o wyjściowym składzie... Faktem jest, że podczas meczu selekcjoner musiał decydować o tych zmianach sam i podjął kilka dobrych decyzji. Ciekawy jestem jak będzie dalej, bo przed meczem z Anglikami czekają go kolejne dylematy. Na przykład na kogo postawić w bramce. Czy Paulo Sousa jest na tyle odważny, że mimo zapowiedzi, iż numerem jeden jest Szczęsny, to postawi w Londynie na Fabiańskiego? Dariusz Dziekanowski