Na pierwszym miejscu należą się gratulacje dla Legii, bo meczami z Dinamem Zagrzeb i Slavią Praga zatarła złe wrażenie po rywalizacji z Florą Tallin. A trzeba powiedzieć, że dwumecz z mistrzem Estonii mógł niejednego kibica przyprawić o zawał serca. W rywalizacji z Chorwatami zabrakło trochę szczęścia i doświadczenia, ale co los zabrał tam, oddał w dwumeczu z Czechami. W obu tych konfrontacjach Legia pokazała, że jest gotowa podnieść rękawicę i stanąć do wyrównanej rywalizacji z teoretycznie silniejszymi rywalami. Kiedy w rewanżowym spotkaniu ze Slavią w Warszawie podopieczni Czesława Michniewicza od pierwszej minuty założyli na rywalu wysoki pressing, aż chciało się krzyknąć: o to chodzi! Europejskie puchary to miejsce, w którym piłkarze nie powinni wymagać dodatkowej motywacji, trener nie powinien ich przekonywać, że trzeba "dać z siebie wszystko" na boisku, ani nie operować podobnymi frazesami przed kamerą. To jest absolutne minimum, którego kibic oczekuje. I to obojętne, czy gra się w roli faworyta (jak z Florą), czy tego, któremu - wydawałoby się - nie daje się szansy na sukces (jak z Dinamem i Slavią). Sukcesu Legii nie umniejsza fakt, że w czwartek wieczorem grała w Warszawie prawie przez cały mecz w liczebnej przewadze. Czerwona kartka dla rywala była jak najbardziej zasłużona i Legia na taki szczęśliwy (piszę to z nadzieją, że kontuzja Andresa Martinsa nie jest poważna) rozwój wypadku zapracowała. Ratujące wynik interwencje Artura Boruca, to też owoce starań i poświęcenia, bo prawda jest taka, że szczęście potrafi dopisać, ale zazwyczaj wtedy, kiedy mu pomagamy. Legia awansowała nawet wbrew temu, że w letnim oknie transferowym raczej się nie wzmocniła. A sprzedaż i odejście Josipa Juranovicia między meczami ze Slavią daje mi do myślenia, czy aby na pewno szefowie klubu wierzyli, że da się wyeliminować mistrzów Czech. Kibice liczą, że teraz, po awansie, mistrzowie Polski dokonają jakichś spektakularnych transferów. Ja raczej się tego nie spodziewam, bo jest już późno i wygląda mi na to, że w tym oknie klub nie miał tak ambitnych planów. A zatem trudno z dnia na dzień zmienić plany i nagle wyciągnąć królika z kapelusza. Przed mistrzem Polski bardzo ciekawe mecze z Napoli, Leicester i Spartakiem - drużynami, które jakością nie odstają od wielu ekip, które w tym sezonie zagrają w Lidze Mistrzów. Legia znalazła się w wymagającym gronie, ale to bardzo dobrze, bo zbierze cenne doświadczenie. I liczę na to, że będzie starała się grać, jak przeciwko Dinamo i Sparcie, że nie zmieni kursu na minimalizm i cała para nie pójdzie w to, by grać o bezbramkowe remisy. Że wykorzysta doświadczenie i pewność siebie, które zyskała zwłaszcza w ostatniej fazie kwalifikacji. Okazja na grę z takimi rywalami nie trafia się często i trzeba korzystać z tego maksymalnie. Brawa należą się też dla Rakowa, bo wywrócił się dopiero na ostatniej prostej. Rywal był naprawdę wymagający, ale jak na debiut na europejskiej scenie, to drużyna z Częstochowy pokazała charakter, za co chylę czoła przed trenerem Markiem Papszunem.