Akurat z racji tego, że utrzymaliśmy się w dywizji A i że losowani byliśmy z koszyka 3, trudno było liczyć, że trafią nam się teoretycznie łatwiejsi rywale. Takich po prostu w tym gronie nie było. Inna sprawa, że trzeba przypomnieć ważny moment z wciąż trwających dla nas eliminacji EURO 2024. Kiedy tuż po losowaniu grup, gdy wydawało nam się, że trafiła nam się dzika karta, bo przecież rywalizacji z Wyspami Owczymi, Mołdawią, Albanią i Czechami niby nie dało się nie wygrać. Tym bardziej, że bezpośredni awans uzyskiwały dwie drużyny z czołowych miejsc. A jednak niemożliwe okazało się możliwe i teraz - wcale nie bez obaw - czekamy na marcową rywalizację w barażach. Myślę, że to powinna być dla nas dobra nauczka, bo niestety wróciły demony, które prześladowały nas często, gdy przychodziło nam walczyć niby ze słabszymi. Mentalne przygotowania do wysiłku, czyli znalezienie odpowiedniej motywacji było (jest?) naszym wrogiem. Nie wyobrażam sobie, żeby po którymś z meczów z Portugalią, Chorwacją czy Szkocją któryś z piłkarzy oznajmił przed kamerami i mikrofonami, że w przerwie wszyscy myśleli już o wakacjach. Rywale są silni, tacy, którzy na pewno zmuszą nas do maksymalnego wysiłku. Portugalczycy wydają się być poza naszym zasięgiem. Niech nikogo nie zwiedzie fakt, że w ostatnich dwóch latach zwolniliśmy dwóch wywodzącego się z tego kraju trenerów: Paulo Sousę i złotego medalistę mistrzostw Europy w 2016 roku, Fernando Santosa. Dariusz Dziekanowski: Chorwaci są na fali opadającej Zatrudniliśmy ich u siebie nie dlatego, że mieliśmy taką ogromną siłę przebicia, że praca w Polsce była niezmiernie kuszącą perspektywą, ale głównie dlatego, że pierwszy z nich ówcześnie nie miał innych ciekawych ofert, a drugi zakończył 4-letnią pracę selekcjonera w Grecji i 8-letnią karierę z rodzimą reprezentacją - naturalnym zatem wydawało się objęcie kolejnej drużyny reprezentacyjnej. Dziś Portugalczycy pod wodzą Hiszpana Roberto Martineza są na dobrej drodze, by znowu wejść się na szczyt. Co do Chorwatów - w tym wypadku jest raczej odwrotnie, to znaczy są na fali opadającej. Jeśli narzekamy na Roberta Lewandowskiego, to w porównaniu z Luka Modriciem, Lewy jest i tak w lepszej sytuacji - jest kluczowym piłkarzem Barcelony, podczas gdy Chorwat w Realu Madryt zaczyna grywać coraz rzadziej. No i są Szkoci, którzy w indywidualnym zestawieniu z poszczególnymi graczami z naszej drużyny, wypadają blado, ale w reprezentacji tworzą zgrany, waleczny kolektyw. Czyli mają to, czego w ostatnim czasie nam brakuje. Największą niewiadomą tej grupy... jesteśmy my. Rozgrywki Ligi Narodów ruszają we wrześniu. To niby całkiem niedługo, ale dla nas, to lata świetlne. Trudno przewidzieć co się do tego czasu wydarzy. Po drodze mamy przecież baraże. Jeśli nie uda nam się awansować do turnieju w Niemczech, to prawdopodobnie czeka nas mocny wstrząs - zapewne odejdzie Robert Lewandowski, nie wiadomo co z Wojciechem Szczęsnym, nie wiadomo, czy tę drużynę dalej prowadził Michał Probierz. A jeśli nawet awansujemy, to czy mamy gwarancję, że to nas zbuduje, że pójdziemy do góry? Po ostatnim wielkim turnieju (mundialu w 2022 roku) pojawił się największy kryzys tej drużyny od wielu lat. Jesteśmy więc wielką niewiadomą nie tylko dla rywali, ale przede wszystkim dla samych siebie.