Być może nasi reprezentanci są zadowoleni z takich warunków, ale w kontekście zbliżającego się turnieju wcale nie jestem przekonany, że taka kompletna izolacja jest optymalnym rozwiązaniem. Bo za kilka dni z tych idyllicznych warunków, z tej bańki, w której sobie spokojnie siedzą, trafią w centrum uwagi, znajdą się w oku cyklonu. Dla niektórych zawodników, zwłaszcza tych mniej doświadczonych, może to być pewnego rodzaju szok. Pewnie każdy przeżył kiedyś taki mało przyjemny moment, kiedy z wakacji spędzanych w jakimś cichym miejscu - w górach, czy nad jeziorem - trzeba było wrócić do domu i następnie udać się na zakupy do centrum handlowego, albo hipermarketu. Ten ruch, hałas i tłum ludzi w takim momencie jest dwa razy bardziej drażniący. Nasi kadrowicze nie trafią do supermarketu, ale atmosferę i szum związany z mistrzostwami można porównać do ruchu, jaki panuje na tych największych lotniskach na świecie. UEFA zadbała o to, żeby mecze odbyły się na stadionach, na których będzie możliwość wpuszczenia kibiców. I bardzo dobrze, bo turniej rozgrywamy bez kibiców byłby wydarzeniem bardzo smutnym. Dobrze, że przynajmniej nasi kadrowicze mieli kontakt z kibicami podczas towarzyskiego meczu z Rosją i będą mieli podczas kolejnego spotkania z Islandią. Zdaję sobie sprawę, że ten ograniczony kontakt z fanami wynika z ograniczeń związanych z pandemią, ale piłkarze muszą poczuć, że biorą udział w czymś wielkim. I dobrze, gdyby z tą myślą i atmosferą oswoili się zanim polecą do Sankt Petersburga na pierwsze spotkania ze Słowacją. Być może te kilka dni przed wylotem do Rosji spędzone w hotelu w centrum Sopotu sprawi, że poczują tę turniejową atmosferę wyraźniej. Piszę o tej atmosferze nie bez przyczyny, bo akurat w przypadku turniejów rangi mistrzowskiej mentalne przygotowanie jest jednym z najważniejszych elementów. Każdy sztab szkoleniowy ma swoją filozofię, każdy szuka optymalnego rozwiązania. Mieliśmy już bazy treningowe w kurortach w Austrii, Francji, ale też w centrum Warszawy, jak podczas Euro 2012. Ważny jest odpowiedni balans między zachowaniem spokoju i komfortem pracy oraz kontaktem ze światem zewnętrznym. To organizacyjny obowiązek, który stoi po stronie PZPN, oczywiście na życzenie sztabu szkoleniowego. Ważne jest jednak to, żeby sami zawodnicy zadbali o siebie i mentalnie przygotowali się do turnieju we własnym zakresie - czy to korzystając z pomocy psychologa, czy z rad starszych i bardziej doświadczonych kolegów z drużyny. Kadra to nie jest ani przedszkole, ani podstawówka, gdzie uczniowie prowadzeni są przez nauczycieli za rączkę. To raczej uniwersytet, gdzie profesorowie dają studentom materiały, wskazówki i to po stronie studentów leży największy ciężar jeśli chodzi o przyswojenie i wykorzystanie tej wiedzy. Z autopsji wiem, że gdy już rozpocznie się turniej, wszystko dzieje się błyskawicznie. Znowu można to porównać do wyścigów Formuły 1. Jeśli ktoś od początku, gdy tylko pojawi się zielone światło, nie wejdzie na najwyższe obroty, i nie jest w stu procentach skoncentrowany na danym wyścigu, to potem bardzo trudno jest nadrobić stracony dystans. A jak wiadomo, ten pierwszy wyścig (mecz) jest wręcz kluczowy.