Po pierwsze, jeśli w dwumeczu lepsi okażą się Katalończycy, to Robert potwierdzi swój status legendy monachijskiego klubu, stanie się wręcz nietykalny. Udowodni kibicom Monachium jak bardzo ważnym był zawodnikiem, ale przeszedł do nowego klubu, by zdobywać z nim jeszcze więcej. Ma też szansę zdobyć jeszcze większy respekt wśród fanów klubu ze stolicy Katalonii. Przez ostatnie lata Barcelona przeżywała kryzys, sportowo w europejskich rozgrywkach ustępowała i przegrywała z Bayernem. Reprezentant Polski może teraz odwrócić losy tej rywalizacji. W ten sposób udowodniłby, że może być nie mniej kluczowym piłkarzem dla jednego z największych klubów na świecie. Bo z całym szacunkiem dla Bayernu, który Robert wyniósł na wyższy poziom, to pod względem popularności Niemcy jeszcze długo nie będą w stanie dorównać ekipie prowadzonej obecnie przez Xaviego. Dariusz Dziekanowski: Moment na rywalizację Barcelona - Bayern jest idealny Czy więcej emocji nie mielibyśmy, gdyby te dwie drużyny spotkały się później w fazie pucharowej, gdy dwumecz decyduje o być albo nie być? Pewnie tak - emocje byłyby większe, ale patrząc wstecz na ostatnie miesiące i całą sagę związaną z transferem Roberta do Barcelony, to moim zdaniem moment jest idealny. Emocje po całym zamieszaniu zaczęły już opadać, a teraz mamy znowu kolejną, już sportową część tego interesującego serialu. I co ważne, obie drużyny mogą wyjść z grupy i spotkać się przecież po raz trzeci w finale. To by był jeszcze bardziej sensacyjny scenariusz. Dariusz Dziekanowski: Raków Częstochowa trzeba pochwalić pomimo porażki Sporo emocji dostarczyły nam też polskie drużyny walczące w czwartej rundzie eliminacji Ligi Konferencji. Niestety, pechowo zakończył się udział Rakowa - gol w ostatniej minucie dogrywki zawsze boli podwójnie, zwłaszcza że była okazja by przy odrobinie większej skuteczności wywieźć z Pragi przynajmniej remis, dający awans. Ale generalnie, mimo ostatecznej porażki, trzeba pochwalić wicemistrzów Polski za ten dwumecz. Spotkały się dwie drużyny prowadzone przez nowoczesnych trenerów, którym zależy na tym, by ich zespoły dochodziły do celu (czyli wygranych) w sposób budzący szacunek kibiców. Była otwarta gra i wymiana ciosów, w których Raków wcale nie był gorszy i nie ma się czego wstydzić. O odpadnięciu przesądziły dwie sytuacje- zarówno w jednym, jak i drugim spotkaniu: najpierw młodemu bramkarzowi z Częstochowy zabrakło doświadczenia i źle obliczył lot piłki (w Częstochowie), w rewanżu zaś bardziej doświadczonemu zawodnikowi zadrżała noga i nie trafił do pustej bramki. Takie błędy, z tak solidnym rywalem, przeważyły szalę. Można do tego dorzucić jakieś kontrowersje sędziowskie. Szkoda, bo Raków pokazał, że potrafi tworzyć bardzo dobre widowisko z wymagającymi przeciwnikami. Sporo emocji w rewanżu z Dudelange dostarczył kibicom Lech. Ale w tym wypadku za takie emocje mistrzów Polski trudno pochwalić. Bo o przyprawianie fanów o drżenie serca w rywalizacji z ekipą półzawodowców z Luksemburga można być co najwyżej poirytowanym i rozczarowanym. Dobrze, że "Kolejorzowi" dopisywało szczęście w losowaniu i trudno było to zepsuć. Finał jest taki, że mamy chociaż jeden zespół w fazie grupowej. Gdyby Lech prezentował się chociaż tak solidnie, jak w mistrzowskim sezonie, można by powiedzieć, że ma szansę wyjść z grupy, bo poza Villarrealem, pozostałe zespoły (Hapoel Beer Szewa i Austria Wiedeń) byłyby w zasięgu. Ale gdy widzieliśmy, jak Lech męczył się z drużynami z Islandii i Luksemburga, trudno być optymistą. W Poznaniu muszą zrobić wszystko, żeby przy grze na dwa fronty nie zostać z niczym odpadając z LK i tracąc szansę na mistrzostwo Polski.