Oczywiście, jak w każdym meczu, nie obyło się bez pretensji, zwłaszcza ze strony przegranych, czyli Chelsea. Moim zdaniem ta największa kontrowersja, czyli decyzja o anulowaniu gola dla londyńczyków (za zagranie piłki ręką przez Marcosa Alonso) była słuszna. Wiadomo, że przegrani szukają różnych powodów swojej porażki i często wylewają swoją frustrację na sędziów. W tym wypadku znajomość przepisów i ocena sytuacji była po stronie polskich arbitrów. Finał Ligi Mistrzów z polskim akcentem? Menedżer The Blues Thomas Tuchel zgłaszał też obiekcje wobec zachowania Szymona Marciniaka względem trenera Realu, Carlo Ancelottiego, tuż po zakończeniu meczu. Niemcowi nie spodobało się, że nasz sędzia uciął sobie radosną pogawędkę z włoskim szkoleniowcem. Tuchel opowiadał, że gdy szedł podziękować arbitrowi za spotkanie, ten zachodził się śmiechem podczas rozmowy z Ancelottim. Niemiec twierdził też, że mecz został zakończony za wcześnie, bo były przerwy, które nie zostały uwzględnione przy doliczonym czasie. Zarzucił także, że ze względu na to, że mecz odbywał się w Madrycie, sędziemu - pod presją miejsca i kibiców- brakowało odwagi. Większość tych argumentów uważam za zwykłe rozżalenie po przegranym meczu, ale w jednym miejscu rozumiem Tuchela. A konkretnie, w kwestii tej wesołej pogawędki. Wiemy że Szymon Marciniak ma pewien specyficzny styl pracy, z łatwością przychodzi mu nawiązywanie kontaktu z trenerami i piłkarzami na boisku, dlatego pozwala sobie czasem na dowcipne wymiany zdań. Nie jest to standard w piłce, większość arbitrów zachowuje bezpieczny dystans i kamienną twarz. Bo generalnie, tak jak na boisku sędzia musi być przezroczysty dla piłkarzy (czyli starać się za wszelką cenę nie wchodzić ani im, ani piłce w drogę), nie jest też mile widziane, kiedy okazuje jakieś oznaki sympatii względem jednej ze stron w trakcie meczu, po ostatnim gwizdku, czy nawet poza boiskiem. Dlatego zgadzam się z niemieckim szkoleniowcem, że to "był bardzo nieodpowiedni moment" na takie zachowanie, czyli żartowanie i śmianie się na głos z innym szkoleniowcem. Nie wiem co Ancelotti powiedział aż tak zabawnego, ale wyobrażam sobie, że na miejscu Tuchela, widząc rozbawionego arbitra, zareagowałbym podobnie. Weźmy pod uwagę, że trener, zwłaszcza w takim momencie, w jakim znalazł się Tuchel, to tykająca bomba. Sędzia jest ostatnią osobą, która powinna przyczynić się do eksplozji. A niestety, oczekuje się, że podczas pracy arbiter musi być nie tylko w pełni skoncentrowany na tym, żeby podejmować właściwe decyzje, ale też nie powinien dawać poznać po sobie żadnych emocji - ani słowami, ani mową ciała. Wyobraźmy sobie taką sytuację w sądzie, kiedy adwokat wygranej strony podchodzi do sędziego i tenże sędzia zachowuje się jak Szymon Marciniak. Nie byłoby to dobrze odebrane. Generalnie nie mam wątpliwości, że arbiter z Płocka jest bardzo dobrym fachowcem, jednym z najlepszych w Europie. Mam też nadzieję, że wyciągnął wniosek z tej lekcji z Madrytu, a osoby odpowiedzialne za obsadę sędziowską w europejskich pucharach, przymkną oko na te drobne faux pas z Madrytu i zobaczymy jednego z najlepszych naszych polskich sędziów podczas finałowych spotkań.