Od wielu lat o tych zespołach z przyzwyczajenia mówi się to samo, ale teraz są ku temu merytoryczne przesłanki, czyli punkty i miejsce w tabeli. Niestety - powiedzieć, że spotkanie nie spełniło oczekiwań, to bardzo delikatne określenie. Od pierwszych minut widać było, że obie ekipy podchodzą do tej rywalizacji ze strachem. Niektórzy mówią o respekcie, ale ja jestem bardziej dosadny i dla mnie jest to zwykły strach. I kompletnie nie rozumiem takiego podejścia. Mamy przecież jeszcze pierwszą rundę sezonu, do finiszu mnóstwo kolejek. Lech w tym roku nie gra w europejskich pucharach i jego potencjał w krajowych rozgrywkach jest bardzo duży, jak na nasze warunki. Legia nieźle radzi sobie w Lidze Konferencji, a do tego skład ma na tyle szeroki, żeby nie tracić jakości w meczach ekstraklasy. Sensacyjne kulisy hitu Ekstraklasy. Co naprawdę wydarzyło się w Warszawie? Jest komunikat Lecha W niedzielny wieczór mieliśmy wspaniałą oprawę, podniosłą atmosferę z okazji obchodzonego dzień wcześniej Święta Niepodległości, ale piłkarze - używając terminologii adekwatnej do okoliczności - zamiast celebrować i starać się walczyć do utraty tchu, to schowali się w okopach i od czasu do czasu tylko wystawiali z nich głowę. Zachowywali się bardzo pasywnie, chwilami wręcz bojaźliwie. Obu trenerom najwyraźniej zależało głównie na tym, by nie przegrać. Szkoda. Owszem, piłkarze, sztab szkoleniowy i kibice gospodarzy mieli słuszne pretensje do sędziego, że nie podyktował rzutu karnego, bo ręka była ewidentna, ale to powinna być jedna z sytuacji, o której się mówi i dyskutuje, a nie ta jedyna. Ubolewam, że Legia, która ostatnio w lidze obniżyła loty, w niedzielę nie pokazała determinacji, by coś sobie udowodnić i zaprezentować się kibicom w pełnej krasie. To samo tyczy Kolejorza, który nie może pokazać się w tym sezonie nigdzie indziej. Zamiast uczty był bardzo przeciętny ligowy mecz. I tylko kibiców obu klubów żal. W ten sam weekend odbywał się w Portugalii mecz, który ma adekwatną wagę do polskiego klasyka (nazywanego górnolotnie "derbami Polski"), czyli derby Lizbony między Benfiką i Sportingiem. Wspominam o nim nie bez przyczyny, bo z kolei to spotkanie emocjonalnie mogło wciągnąć nawet kibica, któremu liga portugalska jest obojętną. Zbigniew Boniek bezlitosny dla Lecha. Po meczu z Legią padły ostre słowa A jednak to mecz na Estadio da Luz do ostatnich minut można było oglądać na stojąco. Tam nikt nie chciał brać jeńców, nikogo nie urządzał remis. Wygrana 2:1 Benfiki w doliczonym czasie gry, w tak dramatycznych okolicznościach (Sporting prowadził do 94. minuty 1:0), to jest sól piłki. O takich meczach będzie się mówiło długo, wiele dni, może nawet tygodni, a pamiętało latami. A w Polsce - wiosną Legia pojedzie do Poznania, nikt już nie będzie pamiętał tej mizerii z Warszawy ze spotkania na Łazienkowskiej, apetyty znowu urosną, ale pewnie znów skończy się tak, jak się kończy zazwyczaj. Na razie, jeśli chodzi o ligową rzeczywistość to z przykrością trzeba stwierdzić, że jesteśmy lata świetlne nie tylko od czołowych lig Europy, ale piłkarsko nawet Portugalia to dla nas odległa galaktyka.