Świetnie, że już w sobotę działania podjęły władze PZPN, które - wobec opieszałości szefów FIFA i UEFA - ogłosiły, że nasza reprezentacja nie zagra z Rosją. Po rosyjskiej napaści na Ukrainę międzynarodowe federacje obwieściły iluzoryczne w tej sytuacji sankcje, m.in. że zaplanowane na 24 marca spotkanie z Rosją się odbędzie, ale na neutralnym terenie i nie zostanie odegrany też hymn tego kraju. Jednak pod presją Polski, ale też innych krajów, które przyjęły podobne stanowisko (czyli między innymi Szwecja i Czechy, a więc nasi potencjalni kolejni rywale) zarówno FIFA, jak i UEFA podjęły ostatecznie decyzję o wykluczeniu Rosji. Teraz tamtejsza federacja piłkarska apeluje do Trybunału Arbitrażowego do spraw Sportu, twierdząc że taka decyzja jest bezpodstawna i że została podjęta pod presją bezpośrednich rywali w tychże play-offach, co rzekomo "narusza zasady fair-play w sporcie". Rosjanie naciskają też, żeby procedowanie w tej kwestii odbyło się jak najszybciej. Mam nadzieję, że decyzje światowych i europejskich władz piłkarskich były podejmowane niezależnie i nie są jedynie grą pozorów: my was wykluczymy, ale wy apelujcie, może nasza decyzja zostanie zmieniona. Innymi słowy: chcę wierzyć w niezależność CAS. Tajemnicą poliszynela są bowiem (o czym niejednokrotnie mogliśmy czytać w mediach) dość zażyłe stosunki między prezydentem FIFA Giannim Infantino i rosyjskim satrapą Władimirem Putinem i dlatego też mam lekki niepokój odnośnie ostatecznych rozstrzygnięć. Order Przyjaźni który dostał po mundialu w 2018 dziś stał się symbolem hańby. Wiemy też jak mocno światowa i europejska organizacja jest (była) wspierana pieniędzmi z Rosji. Naturalną reakcją jest więc pewna podejrzliwość, czy aby na pewno słowa o zrywaniu współpracy pójdą w parze z realnymi działaniami , czy te towarzysko-finansowe powiązania są autentycznie zrywane i nie mają żadnego wpływu na bieg wydarzeń. W swoim komentarzu sprzed tygodnia pisałem, że miejsce Rosji w barażach powinna zająć Słowacja, czyli zespół, który zajął trzecie miejsce w grupie za Rosjanami i wygranymi grupy, czyli Chorwatami. I jest to jedna z opcji, którą podobno bierze pod uwagę FIFA. Jedna, ale nie jedyna. Inna, która jeszcze wczoraj podawana była w mediach jako pewnik, to walkower i nasz awans do finału tychże baraży. Dziś wiemy już, że decyzja nie zostanie podjęta. Oczywiście jako były reprezentant naszego kraju, a obecnie kibic naszej piłki, z całego serca życzyłbym sobie awansu. Ale pomimo wszystko uważam, że najbardziej sprawiedliwym rozwiązaniem byłby baraż z naszymi południowymi sąsiadami. Dlaczego? Bo naturalną koleją rzeczy jest dla mnie takie rozwiązanie, że jeśli wykluczamy jeden zespół z powodów pozasportowych, to kolejny powinien zająć jego miejsce. Co więcej, jestem zdania, że jeśli walczymy o miejsce w finałach w mistrzostwach świata, to nie powinniśmy liczyć na drogę na skróty, gdyż należy wywalczyć je w sportowej rywalizacji. Ponadto, mecz ze Słowacją miałby dodatkowy smak - mielibyśmy okazję do rewanżu za porażkę podczas EURO 2020. Byłoby to też dla naszego nowego selekcjonera dobre przetarcie przed - miejmy nadzieję - finałowym spotkaniem barażowym. Natomiast przywilejem dla nas, za którym bym się opowiadał, to rozegranie meczu w Polsce. Z Rosjanami mieliśmy grać w Moskwie, ale w tej sytuacji prawo do organizacji tego spotkania w roli gospodarza powinno być przyznane nam. Chociażby z tego powodu, że to nasza drużyna wywalczyła miejsce barażowe, zaś Słowacy zawdzięczaliby to okolicznościom. Za wywalczeniem awansu w barażowych meczach przemawia jeszcze jeden argument - zamknęłoby to usta Rosjanom, że ich kosztem dostaliśmy wolny los.