Co takiego urzekło mnie w czwartkowym meczu Lecha z Rangersami? Muszę przyznać, że już dawno postawa młodego polskiego piłkarza nie dała mi tyle satysfakcji, ile w czwartkowy wieczór miałem z patrzenia na Jakuba Modera. Mam wrażenie, że ten chłopak robi nie tyle postęp, co jego kariera rozwija się wręcz skokowo - z tygodnia na tydzień jest dużo, dużo lepiej. Spokój, z jakim radzi sobie w środku boiska - czy to ze świetnie wyszkolonymi technicznie piłkarzami Benfiki, czy agresywnymi i szybkimi Rangersami - naprawdę imponuje. I na Moderze rywal nie robi żadnego wrażenia. To, jak dostrzega swoich kolegów na boisku, jakich mądrych wyborów dokonuje, mając piłkę przy nodze, to jest coś więcej, niż średnia krajowa. To jest już znacznie więcej niż utalentowany, młody zawodnik. Jeszcze trzy tygodnie temu wielu kibiców było w szoku, słysząc kwotę, za którą Lech sprzedał go do Brighton, czyli 11 mln euro (z bonusami). Dziś z perspektywy tych kilku tygodni po zamknięciu okna transferowego wydaje się, że Anglicy złapali świetną okazję i aż żal, że jest to tylko 11 mln euro. Talent Kolejorza przebija sufit. Nie tylko finansowy Swoją grą 21-latek pokazuje, że ośmiocyfrowe kwoty wcale nie muszą być abstrakcją w wypadku młodych Polaków. A wiemy, że za młodych i utalentowanych Chorwatów, Holendrów czy Niemców te ceny zaczynają się od 10 mln euro. Może jego postawa będzie pewnego rodzaju przełomem w myśleniu o polskim rynku wśród zagranicznych klubów. Przypomnijmy tu historię Krystiana Bielika (jakby nie było, byłego zawodnika Lecha): Legia sprzedała go za blisko trzy mln euro do Arsenalu, jako niezwykle utalentowanego nastolatka. Kilka lat później, już za zawodnika, który w ekipie Kanonierów nie rokuje, londyńczycy dostali trzy razy więcej. Co by było, gdyby Bielik dziś odchodził z Legii, nie wychyliwszy nosa poza Ekstraklasę? Pewnie mówilibyśmy o kwocie rzędu 4-5 mln euro. Może więc Moder przebija właśnie sufit - z jednej strony finansowy, z drugiej - mentalny. Niepotrzebny pośpiech transferowy Jeszcze raz w tym miejscu pomarudzę, że w Poznaniu pospieszono się z transferami Kamila Jóźwiaka i Roberta Gumnego. Lech byłby dziś jeszcze mocniejszy w Lidze Europy i trener Dariusz Żuraw miałby większe pole manewru w Ekstraklasie. Wiem, że różne są okoliczności, wiem, że trudno przewidzieć przyszłość, ale akurat perspektywa gry w Lidze Europy była argumentem, dla którego warto było zaryzykować i wytrzymać ciśnienie przez te kilka miesięcy. Wracając do Modera - mam wrażenie, że widzę w tym chłopaku rzadko spotykaną determinację i chęć pracy nad sobą. To cechy, które doprowadziły na szczyt Roberta Lewandowskiego. I na tym szczycie Lewego utrzymują. Moder z tygodnia na tydzień zaskakuje czymś nowym (przynajmniej dla kogoś, kto nie widzi go codziennie podczas treningu). Jego znakiem firmowym od początku, gdy pokazał się szerszej publiczności, był mocny strzał z dystansu. Jak się okazuje Kuba potrafi nie tylko uderzyć mocno, ale potrafi też uderzyć lżej, a precyzyjniej. Myślę tu o rzucie, który wykonywał zza szesnastki, kiedy zabrakło kilkunastu centymetrów. Sposób, w jaki leciała piłka znamionował, że to nie było proste kopnięcie. W jego grze widać pracę wkładaną na treningach - zarówno tych obowiązkowych, jak i zapewne tych dodatkowych. A to wciąż nie jest zbyt popularna forma pracy nad własnym rozwojem w naszym kraju. Tym bardziej trzeba ją promować, dając za przykład takich zawodników, jak Jakub Moder. Dariusz Dziekanowski