Moim zdaniem kluczem do sukcesu było trafione ustawienie i mądra gra w defensywie oraz doskonała postaw Wojtka Szczęsnego. Trener Czesław Michniewicz - trochę z konieczności (bo wypadł Bartosz Salamon, a selekcjoner nie do końca był przekonany do Marcina Kamińskiego, Mateusza Wieteski i Michała Helika) postawił na czterech obrońców. Na środku obrony zagrało dwóch pewniaków: Kamil Glik (świetny występ!) i Jan Bednarek. Na bokach zaś dwaj obrońcy (Matty Cash z prawej i Bartosz Bereszyński z lewej) mieli nieco inne zadania. Cash znacznie częściej włączał się do akcji ofensywnych, podczas gdy Bereszczyński skupiał się przede wszystkim na bezpiecznej grze w defensywie. Obaj z tych ról wywiązali się bardzo dobrze. CZYTAJ TEŻ: Matty Cash, jak obiecał, tak zrobił Ponadto, Matty Cash w tym ważnym meczu zagrał na podobnym poziomie, jak gra w drużynie klubowej. To cenne dla naszej reprezentacji, gdyż można było odnieść wrażenie, że dotychczas, w poprzednich spotkaniach wyglądał na nieco zagubionego. Góralski z żółtą kartką, czyli... Dziekanowski: Robota wykonana niemal wzorowo Bardzo ważne, jeśli nie najważniejsze rzeczy zdarzyły się też w środku boiska, gdzie akcje rywali rozbijali Krystian Bielik, Jacek Góralski, Jakub Moder. Temu drugiemu dostało się trochę w mediach za nierozsądny faul, po którym sędzia mógł pokazać mu czerwoną kartkę. Na szczęście nie pokazał, dlatego uważam, że swoją robotę Góral wykonał niemal wzorowo. Był kluczową postacią środka pola, grał kontaktowo i uprzykrzał życie rywalom. Dał też swoim młodszym kolegom sygnał, żeby się nie bać, żeby grać z podobną dozą agresji. Dzięki Góralskiemu i Bielikowi nie było w tym meczu wolnej przestrzeni między linią obrony i pomocy, co było naszą bolączką w wielu wcześniejszych spotkaniach. Zawodnik Kairatu Almaty jest w meczach kadry trochę jak granat z wyciągniętą zawleczką, ale w tym spotkaniu, przeciwko twardo grającym Szwedom, potrzebowaliśmy takiego właśnie piłkarza. To on miał ogromny udział w tym, że w pierwszej połowie wygrywaliśmy (mimo bezbramkowego wyniku) to boiskowe przeciąganie liny - twardo walczył, dobrze odbierał i zagrywał piłkę, nie panikował. Trochę poobijał i zmęczył rywali. Uważam, że Czesław Michniewicz bardzo dobrze zrobił, że to na niego postawił od pierwszej minuty, a nie na Grzegorza Krychowiaka. To była odważna decyzja, ale też taka, która dała impuls i większą mobilizację Krychowiakowi. Gdyby to on grał od początku, obawiam się, że sytuacja na boisku mogłaby być nieco inna. To oczywiście tylko gdybanie, ale sądzę, że problemem Grzegorza jest to, że czasem na boisku chce pełnić zbyt wiele ról. Miałem przyjemność przez dwa lata mieć go w drużynie reprezentacji juniorów i już jako 16-letni chłopak był bardzo ambitnym i odważnym zawodnikiem, który niezwykle sumiennie wykonywał zadania defensywnego pomocnika. W ostatnich latach natomiast odniosłem wrażenie, że ma w głowie małe zamieszanie i z racji statusu w drużynie chce już nie tylko odbierać piłkę w środku boiska i przekazywać ją kolegom odpowiedzialnym za rozgrywanie, ale sam za to rozgrywanie chętnie i często się brał. We wtorkowy wieczór wszedł na boisko, na którym zastał pewną sytuację i idealnie się w nią wpasował, nie starał się za wszelką cenę wyjść przed szereg. Wiemy, że gdy jest w wysokiej formie, to potrafi więcej, niż tylko przecinanie akcji, ale w takim momencie jak teraz lepiej, gdy skupia się na swoich podstawowych zadaniach i wszyscy odnoszą korzyści. Cieszy zwycięstwo i awans do MŚ, tym bardziej, że wygraliśmy zasłużenie - składa się na to kilka komponentów: zrozumiała taktyka, dobre rozstawienie odpowiadające umiejętnościom naszych zawodników, odpowiednie nastawienie mentalne i determinacja. Cieszy tym bardziej, że po raz pierwszy od wielu, wielu lat nasza reprezentacja sprawiła, że klasowy rywal (a do takich trzeba zaliczyć Szwecję) był - zwłaszcza po drugim golu - kompletnie bezradny. To widok, od którego zdążyliśmy odwyknąć. Każda reprezentacja ma swój mecz, który jest jak trampolina do dalszych sukcesów. Wtorkowa gra i wynik to dobry znak na przyszłość! PS. O Robercie Lewandowskim nie piszę - bo jego występ to "nic dodać, nic ująć". Po prostu: Lewy, karny i... wszystko jasne!