Każdego dnia z różnych stron słyszymy kolejne i coraz to nowe nazwiska kandydatów. Do tej pory padło już ich tyle, że ze zdjęć tych rzekomych kandydatów można by zrobić kalendarz na cały rok - w każdym miesiącu inna postać. A gdyby ten proces potrwał jeszcze z miesiąc, to zdjęć starczyłoby na każdy dzień roku. Każdego dnia zmienia się też w mediach pozycja kandydatów, którzy są najczęściej wymieniani, jak Adam Nawałka, Czesław Michniewicz, Jan Urban, czy Michał Probierz. W środę Nawałka z listy spada, ale dwa dni później dowiadujemy się, że już dzwoni do swoich potencjalnych asystentów i współpracowników. Kilka dni temu głównym faworytem był Fabio Cannavaro, ale za chwilę okazuje się, że to jednak nie Włoch i generalnie odpada jakakolwiek opcja zagraniczna. Ale od dwóch czy trzech dni w przestrzeni medialnej krąży nazwisko Szwajcara Marcela Kollera, który do współpracy miałby dostać jakiegoś polskiego szkoleniowca, najlepiej niemieckojęzycznego. I miałby nim być Michał Probierz. Trudno mi uwierzyć, żeby 50-letni polski szkoleniowiec, który pracuje w tym zawodzie już prawie 20 lat, z czego kilkanaście w najwyższej klasie rozgrywkowej w naszym kraju i który deklarował niedawno, że czuje się wypalony i potrzebuje odpoczynku, zgodził się na bycie asystentem, nawet jeśli mówimy o drużynie narodowej. Intuicja i logika podpowiada mi zaś, że Cezary Kulesza skłania się do tego, żeby to Michał Probierz został nie asystentem, a selekcjonerem. Z całego grona polskich szkoleniowców jest to trener, którego obecny prezes PZPN zna najlepiej. Dwa razy zatrudniał go w Jagiellonii i trzeba przyznać, że były to najlepsze lata zarówno w historii klubu z Białegostoku, jak i Michała Probierza. Jaga przez kilka sezonów nie tylko liczyła się w walce o mistrzowski tytuł, ale też sięgnęła po Puchar i Superpuchar Polski. Te dwa pucharowe trofea mogą być w opinii Cezarego Kuleszy atutem i przemawiać za wyborem tego trenera. Niedawny zwrot akcji w Niecieczy też mógł być związany z propozycją PZPN. CZYTAJ TAKŻE: Adam Nawałka to faworyt piłkarzy. Oni zdecydują?Michał Probierz ma jednak wiele do udowodnienia. Czy obecnie poradziłby sobie w roli selekcjonera, jak również trenera któregoś z silniejszych (przynajmniej pod względem możliwości) klubów? Jego pracę zarówno w Wiśle, jak i w Lechii nie można uznać za sukces. Po ponad trzech latach spędzonych w Cracovii, gdzie miał pracować nad długoterminowym projektem i stworzyć drużynę liczącą się w Polsce w walce o mistrzostwo, nic wielkiego nie udało się zrealizować. Ktoś powie: przecież zdobył kolejny Puchar Polski! Ale popatrzmy jak wyglądała budowa tego projektu i na jakich zawodnikach ją opierał... Można zażartować, że w roli selekcjonera miałby nie większe rozeznanie wśród polskich piłkarzy, niż Paulo Sousa, bo przecież w Krakowie pracował prawie z samymi obcokrajowcami. I - umówmy się - z obcokrajowcami z niezbyt wysokiej półki. Ale zostawmy Michała Probierza, zwłaszcza że nie ma pewności, że to on selekcjonerem zostanie. Zastanawiające jest to jak wyglądają rozmowy Cezarego Kuleszy z kandydatami i dlaczego tak to wszystko długo trwa. Jeśli zwycięży opcja krajowa, to nie sądzę, że chodzi o poznanie filozofii gry kandydata, bo jaki styl każdy z nich prezentuje, to już wiadomo - i to nie na podstawie rozmowy, a drużyn które prowadzili. Zrozumiem ten przeciągający się proces, jeśli od jakiegoś czasu prezes PZPN negocjuje warunki kontraktu z kandydatem, na którego się już zdecydował. To znaczyłoby, że Cezary Kulesza wyciągnął wnioski z błędów poprzednika i chociaż dostał zgodę, by decydować o tym sam (tak, jak poprzednik), to nie chce umowy podpisywać na kolanie. Martwi mnie zaś to, że jego współpracownicy ze związku (zarząd), umyli ręce od tej decyzji i scedowali ją na prezesa. To świadczy o sile i merytorycznej pozycji tychże członków zarządu.