Chyba nikt nie ma wątpliwości, że Lech dysponuje jednym z najlepszych składów personalnych w Ekstraklasie. Drugi pod względem wielkości budżet w lidze też jest niepodważalny. Aspiracje również są w Poznaniu niezmienne i po prostu sięgają mistrzostwa Polski. Fakt, że ekipa potrafi grać w piłkę był widoczny gołym okiem w końcówce poprzedniego sezonu, czy też w eliminacjach europejskich rozgrywek. Coś jednak od dłuższego czasu w Lechu szwankuje i chyba nie można całej winy zrzucić na zawodników. Ewidentnie widać błędy w przygotowaniu fizycznym drużyny, źle postawione akcenty, błędy w doborze zawodników na kolejne mecze, czy ustawieniu taktycznym. Jakby nie patrzeć, wygląda na to, że Żuraw płaci frycowe za swój trenerski brak doświadczenia i pewnie w związku z tym niezbyt wyrafinowany warsztat. Trener pokpił sprawę i nie ma o czym mówić. Alibi działaczy, którzy mogliby go wyrzucić z hukiem byłoby wyjątkowo mocne. A jednak do tej pory tego nie zrobili. Może dlatego, że istnieje jeszcze cień szansy na grę w europejskich rozgrywkach (Lech cudem w karnych ograł pierwszoligowego Radomianka i awansował do ćwierćfinału Pucharu Polski), może z uwagi na wcześniejsze dokonania. To przecież Żuraw pozbierał ekipę w poprzednim sezonie, sprawił, że prezentowała ona najładniejszy futbol w Polsce i wykreował całą grupę młodych polskich zawodników. Ich wartość błyskawicznie urosła, a klub zarobił na nich i wciąż może zarabiać. To wreszcie Żuraw pokonał aż czterech przeciwników na drodze do fazy grupowej Ligi Europy i sprawił, że Lech zagrał w niej po pięciu latach. Szedł za tym prestiż, ale i konkretne pieniądze. Gdyby dziś zrobić bilans jego pracy w Lechu, wziąć wszystkie zalety i wady, rzeczy dobre i złe to w moim odczuciu obecny trener wciąż wychodzi delikatnie na plus. A w każdym razie zapracował na to, aby w momencie kryzysu, potraktować go poważnie. I nie mam tu na myśli kwoty odprawy na odchodne. Owszem istnieje ryzyko, że po prostu się wypalił i już na ten zespół nie znajdzie pomysłu. Być może czara goryczy przeleje się już w najbliższym starciu ze Śląskiem Wrocław. Ale jest też cień szansy, że przełamie kryzys i razem z drużyną stanie na nogi. Poza nim i drużyną, wygrani byliby w takiej sytuacji także działacze. Śmiało mogliby nadstawiać pierś do orderu i podkreślać, że w chwili próby trochę pokombinowali, ale nie użyli banalnego zabiegu, polegającego na wywaleniu trenera z pracy. Cezary Kowalski, Polsat SportCzytaj na stronie Polsatu Sport