Poszło oczywiście o pieniądze i to jest jedyna banalna historia w całej tej sprawie. Reszta to splot mniej lub bardziej skomplikowanych zawiłości finansowych, rozliczeń czy ich braku, wspólnych interesów, które w pewnym momencie przestały być wspólne, dwóch bardzo bogatych ludzi, gigantów w świecie polskiej piłki. Z pikantnymi wątkami obyczajowymi w tle. Jedno jest pewne, to gotowy scenariusz na sensacyjny serial, który właśnie się rozpoczyna. Obaj uczestnicy zdarzeń i ich otoczenie mają potężną wiedzę, na temat przeciwnika i nie zawahają się jej użyć, o czym świadczą najnowsze zdarzenia. Tu już nie ma sentymentów, punktów wspólnych, rozpoczęła się brutalna walka. Za chwilę wypływać będą kolejne historie, które zaszokują opinię publiczną. Na ile będą one prawdziwe, pozostanie kwestią weryfikacji. Armie prawników po obu stronach zacierają ręce i liczą pieniądze. Ruszają procesy wytaczane i z jednej i z drugiej strony, media zwłaszcza w Polsce i w Niemczech nie będą narzekać na nudę. Oczywistą przewagę medialną ma były klient Kucharskiego, bo tak się składa, że to najlepszy polski piłkarz, uwielbiany przez miliony, nasze dobro narodowe. Bohater niemieckiej Bundesligi i europejskich stadionów, człowiek na którym bez wątpienia od lat stoi polski futbol, a wielu ludzi mniej lub bardziej bezpośrednio z niego żyje i ma się dobrze. Po przedstawionych zarzutach wobec menedżera, zawodnik występuje w roli pokrzywdzonego. Nie ma wątpliwości, że tzw. opinia publiczna też widzi idola jako ofiarę i a priori ujmie się za RL9, a nie za agentem piłkarskim, przedstawicielem branży, za którą ciągnie się zwłaszcza w Polsce zła sławach chciwców, cwaniaków i kombinatorów. Ale z drugiej strony, czy potoczna opinia na ten temat i fakt uwielbienia ogółu za wyczyny sportowe determinuje, kto w tym sporze ma rację? Od kilku miesięcy wnikliwie przyglądam się sprawie, wczytuję się w zarzuty obu stron, analizuję informację dopływające ze wszystkich stron, także z Niemiec. I nie odkryję Ameryki, zapowiadając, że będziemy jeszcze w tym sporze świadkami wielu zaskoczeń i spektakularnych zwrotów akcji. Z jednej strony takie konflikty nie są w świecie piłki niczym nowym, ani jakoś wyjątkowo rzadkim i dotyczą naprawdę największych gwiazd, z drugiej... czegoś tu jednak żal. Pamiętam, jak przed paru laty mama Roberta odbierała na gali "Piłki nożnej" statuetkę syna dla Najlepszego Piłkarza Roku. Wyszła na scenę i wzruszona powiedziała: Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie pojawił się on, cudowny człowiek... - wskazała wówczas, na tego, który dziś w mediach pojawił się z czarnym paskiem na oczach. Czy można to skwitować tylko banalnym: "bo taki jest futbol"? Cezary Kowalski