Szczególnie dobre recenzje za swoją grę zbiera drużyna Rogue, która do czwartego tygodnia zmagań przystępowała w roli samodzielnego lidera. Po zmianach na pozycjach wspierającego (polskiego supporta Oskara "Vandera" Bogdana zastąpił jego rodak Trymbi) i toplanera (w miejsce Finna "Finna" Wiestala zakontraktowano weterana Andreia "Odoamne" Pascu) zespół prezentuje znacznie większą głębię taktyczną i charakteryzuje się większą dojrzałością taktyczną niż w ubiegłym sezonie. To jednak nie wystarczyło by zwyciężyć z obrońcami tytułu, G2 Esports, którzy okazali się lepsi w hitowym pojedynku i z bilansem 7-2 dołączyli do Rogue na czele tabeli. G2 już przyzwyczaiło swoich kibiców do nierównej dyspozycji podczas sezonu zasadniczego. Tym razem wahania formy są o tyle uzasadnione, że w składzie najbardziej utytułowanego zespołu w historii doszło do ważnej roszady. Miejsce Luki "Perkza" Perkovicia na pozycji strzelca zajął legendarny szwedzki zawodnik Martin "Rekkles" Larsson. Bohater największego transferu w historii europejskiej sceny daje G2 duży potencjał, ale zespół potrzebuje teraz czasu, by odpowiednio wkomponować Szweda do zespołu. Już w tym momencie widać jednak, że formacja w nowym zestawieniu ma duże możliwości i w Europie szykuje się pasjonująca rywalizacja o końcowy triumf. Na pewno broni w tej walce nie składa też Fnatic (6-3). Zespół, w którym od dłuższego czasu kluczową rolę odgrywa Selfmade, ma solidne fundamenty i momentami wygląda jak kandydat do pierwszego miejsca. Problemem drużyny jest jednak brak stabilności i nieznajomość własnych limitów. W zespole doszło przed sezonem do dwóch istotnych zmian, z których szczególnie bolesne było odejście wspomnianej ikony drużyny, Rekklesa, do największego rywala i ciężko powiedzieć czy obecny skład ma potencjał na walkę o końcowy triumf. W dodatku drużynie wciąż zdarza się wiele błędów, które muszą zostać wyeliminowane do play-offów. Skuteczna gra i wygrane w czterech ostatnich meczach z rzędu pozwoliły jednak Fnatic wrócić na podium i z większym optymizmem patrzeć w kierunku decydującej fazy zmagań. Tym bardziej, że w ostatniej kolejce w pełnym problemów technicznych meczu udało się pokonać bezpośredniego rywala w walce o podium. Tym nieoczekiwanie okazało się Excel (5-4) z kolejnym Polakiem, Pawłem "Czekoladem" Szczepanikiem w składzie. Wysokie miejsce brytyjskiego organizacji jest dużym zaskoczeniem, bo o ile po zmianach w składzie, można było upatrywać w Excel kandydata do walki o play-offy, to wydawało się, że walka o podium wciąż będzie poza zasięgiem formacji. Tymczasem wygląda na to, że ekipie uda się w końcu zapewnić pierwszy, historyczny awans do czołowej szóstki. To jednak nadal nie jest pewne. Na potknięcia Czekolada i spółki czai się Schalke 04 (5-4), które jest bodaj najbardziej nierówną drużyną w stawce. Zawodnikom e-sportowej ekipy niemieckiego klubu z Gelsenkirchen udało się pokonać zarówno Rogue, jak i G2, ale jednocześnie nieoczekiwanie ponieśli oni porażkę ze słabym Astralis. Po świetnym ubiegłym splicie więcej problemów ma midlaner Felix "Abbedagge" Braun, ale duży potencjał mają ostatnie transfery. Strzałem w dziesiątkę pod względem indywidualnym okazało się zakontraktowanie Sergena "BrokenBlade'a" Celika, któremu udało się z powodzeniem zastąpić weterana Odoamne. Odejście Rumuna zachwiało jednak proporcjami drużyny, a mocniejszą pozycję pod względem zarządzania poczynaniami drużyny ma teraz dżungler Erberk "Gillius" Demir, któremu brakuje przeciwwagi, stąd w poczynaniach Schalke 04 widać sporo chaosu. Nie można też lekceważyć MAD Lions (5-4), które wciąż nie do końca odnalazło się po roszadach w składzie. Nieudany występ na Mistrzostwach Świata doprowadził do odejścia z drużyny dżunglera Zhiqianga "Shad0wa" Zhao, którego miejsce w składzie zajął bardzo utalentowany Hiszpan Javier "Elyoya" Prades Batalia. Wzmocnieniem miało być też zakontraktowanie nowego toplanera, Turka Irfana Berka "Armuta" Tukeka, który pokazał się z bardzo dobrej strony na ubiegłorocznym światowym czempionacie, gdzie występował z tureckim SuperMassive. MAD Lions prowadzone przez Marka "Humanoida" Brazdę i Matiasa "Carzzy'ego" Orsaga na ten moment spisuje się jednak poniżej oczekiwań. O play-offach myślą na pewno też SK Gaming (4-5) i Misfits (3-6). Ten pierwszy zespół ma w swoich szeregach solidnego Janika "Jenaxa" Bartelsa i kilku bardzo utalentowanych graczy, ale drużynie ewidentnie wciąż brakuje doświadczenia. Tymczasem Misfits, z Vanderem w składzie, dobrze zaczęło, zabezpieczając dwa zwycięstwa w pierwszym tygodniu, ale później na formację spadł kryzys. Dość powiedzieć, że Misfits przegrało pięć spotkań z rzędu i dopiero ostatnio francuskiej formacji udało się przełamać tę fatalną passę. Ekipa, w której najważniejszą rolę w sztabie szkoleniowym pełni Polak, Adrian "hatchy" Widera, nie składa jednak broni w walce o awans do czołowej szóstki. Na dole tabeli bez zmian. Na dziewiątej pozycji zadomowiło się Astralis (2-7), które jednak nieoczekiwanie zwyciężyło w tym tygodniu z Schalke 04 i prezentuje się nieco lepiej niż można było zakładać. Niemniej i tak ciężko sobie wyobrazić, żeby był to zespół zdolny do walki o play-offy. Zupełnie odwrotnie ma się sytuacja w przypadku ostatniego Teamu Vitality (1-8). Wydawało się, że tym razem francuski zespół dysponuje naprawdę solidnym składem i że ma wszystkie niezbędne elementy, żeby odpowiednio przygotować się do sezonu. Póki co jednak prezentuje się fatalnie i zupełnie nie potrafi odnaleźć swojej tożsamości. Możliwe, że w poprawie sytuacji pomoże najnowszy transfer - w miejsce Markosa "Compa" Stamkopoulosa do drużyny dołączył bowiem słoweński strzelec Jus "Crownshot" Marusic, który na początku sezonu dość nieoczekiwanie pozostawał bez drużyny. Wcześniej jego nick pojawiał się w kontekście dołączenia do Fnatic i G2, ale ostatecznie obydwa zespoły zdecydowały się na zatrudnienie innych graczy. Rafał "RaFeL" Fiodorow