Po tym, jak FC Barcelona wygrała pierwszy półfinałowy mecz Pucharu Króla z Realem Madryt wydawało się, że "Duma Katalonii" jest już o krok od gry o prestiżowe trofeum. Podopieczni Xaviego w środowy wieczór bronili skromnej, jednobramkowej zaliczki, ale ich dużym atutem była gra przed własną publicznością. FC Barcelona - Real Madryt. Klęska "Dumy Katalonii" w El Clasico Wspierani przez kibiców piłkarze Barcelony dobrze weszli w mecz i szukali okazji do otworzenia wyniku. Mało brakowało, a dopięliby swego w doliczonym czasie pierwszej połowy. Blisko wpisania się na listę strzelców był Robert Lewandowski, ale Polak blokowany przez rywali przewrócił się i stracił piłkę. Tę wkrótce przejęli goście, którzy przeprowadzili szybką kontrę skończoną bramką Viniciusa Juniora. Po przerwie trzy trafienia dołożył Karim Benzema i ostatecznie Real wygrał 4:0, z nawiązką odrabiając straty z pierwszego meczu. Podopieczni Ancelottiego o trofeum zagrają 6 maja, a ich rywalem będzie Osasuna, która w półfinale wyeliminowała Athletic Bilbao. FC Barcelona - Real Madryt. Xavi komentuje blamaż swojej drużyny Na pomeczowej konferencji prasowej Xavi zauważył, że takie porażki jak z Realem, są "trudnymi momentami". - W trudnych momentach widać, jak reaguje zespół. To trudna noc, ciężka porażka - mówił cytowany przez Sport.es. Jak dodał, wynik nie odzwierciedla do końca tego, co działo się na boisku. Hiszpański szkoleniowiec przypomniał, że w pierwszej połowie Barcelona grała bardzo dobrze. - Byliśmy lepsi pod względem szans i agresji - wyliczał. Jak zauważył, jego zawodnikom nie udało się powstrzymać kontrataku, po którym padła pierwsza bramka, chociaż trener uczulał piłkarzy, że muszą być czujni w tym elemencie gry. - Mieliśmy dobrą pierwszą połowę i drugą kiepską połowę - stwierdził. - Jestem dumny z pierwszej połowy, a w drugiej drogo zapłaciliśmy za nasze błędy - dodał. I chociaż Xavi ma świadomość, że Barcelona przegrała przez własne błędy i brak czujności w defensywie, to i tak docenił klasę rywala. - Dla mnie byli faworytami. To niedawni zwycięzcy Ligi Mistrzów - przypomniał.