Ci fani, którzy liczyli przed sezonem na "El Clasico" w finale Pucharu Króla, musieli obejść się smakiem - drabinka rozgrywek ułożyła się bowiem tak, że ekipy "Królewskich" i "Dumy Katalonii" zmierzyły się ze sobą w półfinale. W dwumeczu lepsi byli podopieczni Carlo Ancelottiego - i po wielkim triumfie nad swoimi najzagorzalszymi rywalami mogli się oni szykować do potyczki z Osasuną, która nie miała zamiaru przestraszyć się faworytów... Real Madryt - CA Osasuna w finale Pucharu Króla. Przebieg pierwszej połowy meczu Spotkanie rozpoczęło się od niezwykle mocnego uderzenia ze strony Realu - już w 2. minucie do bramki trafił Rodrygo, który zakończył akcję wypracowaną przez Viniciusa Juniora. Brazylijczyk doskonałym rajdem przedarł się w głąb pola karnego i oddał piłkę koledze - ten zdecydowanym strzałem nie dał szans Herrerze. Niedługo potem "Vini" po raz kolejny próbował swoich technicznych sztuczek - tym razem na koniec szukał podania do Karima Benzemy, ale Francuz został przyblokowany przez rywali. "Los Rojillos" już od pierwszego gwizdka byli więc w naprawdę sporych tarapatach. W końcu dopiero w 6. minucie Osasunie udało się "szarpnąć" do przodu - swoich sił na prawej flance próbował Ruben Pena, ale jego próba dośrodkowania spełzła ostatecznie na niczym. Na golkiperze Realu wrażenia nie zrobił również późniejszy strzał głową Hernandeza. W 7. minucie Pena znów szukał szczęścia na skrzydle - tym razem jego górne podanie było odrobinie groźniejsze, natomiast i tak wylądowało ono w rękach golkipera Realu. Z niezadowoleniem przyjął to Budimir, który nie miał szans na dotarcie do futbolówki. Po paru chwilach wytężonej walki od pola karnego do pola karnego po raz kolejny na sprint z piłką zdecydował się Vinicius - niczym ściana wyrósł przed nim jednak Aridane Hernandez, który skutecznie powstrzymał atak. Niedługo potem kolejną szansę miał przed sobą zaś Benzema - znów został jednak bardzo skutecznie zablokowany. Jeszcze nim minął kwadrans gry Osasuna miała nową okazję w polu karnym "Los Merengues" - z futbolówką minął się jednak odrobinę sposobiący się do główki Lucas Torro. Po wpadce na początku potyczki widać było jednak, że klub z Pampeluny zyskiwał z minuty na minutę coraz więcej pewności siebie. Tempo gry następnie odrobinę przygasło - trybuny na powrót poderwał w górę dopiero w okolicach 21. minuty Fede Valverde, którego strzał okazał się jednak zupełnie niecelny. W 22. minucie Ante Budimir w końcu doczekał się swojego strzału głową - problem polegał jednak na tym, że jego próba okazała się zupełnie chybiona i Courtois nawet przez chwilę nie mógł pomyśleć o tym, że będzie musiał wyciągać piłkę z siatki. Po trzech minutach Vinicius znów zdołał się uwolnić spod opieki rywali mając piłkę przy nodze - "objechał" Moncayolę i podał koniec końców w stronę Rodrygo. Ten jednak nie opanował futbolówki i przypadkowo oddał ją Benzemie - uderzenie Francuza zatrzymał jednak Sergio Herrera. W odpowiedzi o uderzenie na bramkę pokusił się Abde Ezzalzouli, który starał się przelobować Courtoisa - piłka minęła faktycznie Belga, ale zabezpieczył ją Dani Carvajal. Niemniej zawodnikowi "Los Rojillos" należały się spore oklaski. W 31. minucie "Królewscy" mieli dogodną szansę na trafienie z rzutu wolnego po faulu na Rodrygo - i bardzo blisko podwyższenia wyniku był David Alaba, którego atomowy strzał trafił jednak w poprzeczkę. W 33. minucie "ripostą" były starania Lucasa Torro - prawda jest jednak taka, że piłkarz huknął jak z armaty, ale... w zupełnie nieprzemyślany sposób, strasząc fanów siedzących w wyższych rzędach na Estadio de la Cartuja. Dosłownie chwilę potem Vinicius znowu zrobił zamieszanie w polu karnym - podkręcił piłkę i naprawdę niewiele brakowało, by ta trafiła pod poprzeczkę. Ostatecznie od piątego metra rozpoczynał jednak Herrera. W 37. minucie na pierwszy odważniejszy strzał zdecydował się zaś Eduardo Camavinga - jego uderzenie było jednak dosyć słabe i - przede wszystkim - odchodzące od bramki. Tym samym Real wciąż nie umiał znaleźć sposobu na powiększenie swojej przewagi. Ten sam gracz niedługo potem popisał się dobrą komunikacją z Aurelienem Tchouamenim - po jego podaniu ostatecznie jednak znów wykonał mocno niecelny strzał. Jeszcze przed przerwą doszło do mocniejszego spięcia między Davidem Garcią a Viniciusem Juniorem - Brazylijczyk przegrał walkę o piłkę w "szesnastce" rywali i doskoczył do obrońcy oskarżając go o faul. Defensor tymczasem... poczochrał oponenta po włosach, wprawiając go w jeszcze większą wściekłość. Koniec końców arbitrowi udało się ostudzić nastroje, choć niebawem "Vini" i tak dostał żółtą kartkę. Pierwsza połowa tymczasem zakończyła się wynikiem 1-0 dla Realu Madryt - i było to naprawdę ponad 45 minut widowiskowych zmagań. Real Madryt - CA Osasuna w finale Pucharu Króla. Przebieg drugiej połowy meczu Druga część potyczki zaczęła się od nieco nieśmiałych prób nacisków na rywali ze strony Osasuny - gdy np. Torro wyglądał już na gotowego do oddania strzału dochodziło do... przejęcia futbolówki przez "Los Blancos". Tym samym nie doszło do tak błyskawicznego ciosu (którejkolwiek ze stron), jak w początkach całego spotkania. W odpowiedzi piłkę w polu karnym "Los Rojillos" wywalczył sobie Camavinga - jego zagranie do Benzemy było co prawda celne, ale napastnik... zmarnował możliwość strzału, będąc niezmiennie mocno przygaszonym na murawie. W 51. minucie popis umiejętności dał Rodrygo, który przytrzymał przy swojej nodze piłkę i zdołał odegrać w stronę jednego z kompanów. Ostatecznie sposobność do uderzenia miał Vinicius, ale Sergio Herrera ani przez chwilę nie mógł poczuć, by jego bramka była zagrożona. W kolejnych minutach nastąpił pewien przestój w atakach obu drużyn - a przynajmniej konkretniejszych atakach. Obie ekipy walczyły za to o każdy metr murawy mniej więcej w środkowej strefie boiska, nie mogąc jednak przeważyć szali na swoją stronę. Koniec końców w 58. minucie Osasuna doczekała się wyrównania - Lucas Torro przepięknym strzałem zza pola karnego pokonał Thibauta Courtoisa i na nowo wlał nadzieję w serca kibiców zespołu z Pampeluny. Niedługo potem spotkanie musiało zostać na moment przerwane - na trybunach wybuchnął bowiem niewielki pożar, prawdopodobnie wywołany przez odpalenie racy. Na szczęście ogień udało się zdusić w zarodku. W 62. minucie "Los Merengues" spróbowali znów wyjść na prowadzenie - okazję zmarnował jednak zupełnie Valverde, który skiksował wprost w trybuny Estadio de la Cartuja. Trzy minuty później Osasuna miała doskonałą sposobność do wyprowadzenia kontry - Ezzalzouli jednak źle wymierzył odległość przy próbie swojego podania i akcja została zgaszona przez jednego z obrońców Realu. Ten sam zawodnik niedługo potem znów zniweczył ofensywę "Los Rojillos" - wcześniej do tego nie zrozumiał się z Juanem Cruzem i obaj panowie zdublowali pozycję na lewym skrzydle. W 70. minucie Realowi Madryt w końcu udało się zdobyć drugą bramkę - po strzale Kroosa i rykoszecie od jednego z defensorów futbolówka trafiła do Rodrygo, który z bliska nie miał najmniejszego problemu z pokonaniem Herrery. Ekipa z Pampeluny od razu próbowała ruszyć z ripostą - jej starania były jednak mocno chaotyczne i "Królewscy" nie mieli kłopotów z tym, by prędko ucinać ofensywy oponentów. Zegar tykał, a drużyna ze stolicy Hiszpanii była coraz bliżej sięgnięcia po trofeum... W 78. minucie doszło do dwóch bardzo ważnych interwencji obrońców - najpierw piłkę z pola karnego wybił nogą Dani Carvajal, a następnie główką wybijał ją Eder Militao - czujność obu można było wówczas jedynie pochwalić. Po trzech minutach obiecującą akcję starał się rozwijać zmiennik Kike Barja - dość długo utrzymywał posiadanie piłki na połowie przeciwnika, ale ostatecznie musiał jednak uznać wyższość oponentów. Jego akcja tym samym spaliła na panewce. Nie minęło kilka chwili i w końcu do interwencji został zmuszony Thibaut Courtois - Aimar Oroz nie był jednak w stanie zaskoczyć belgijskiego golkipera swoim uderzeniem. W 87. minucie nowy atak Realu rozkręcił Luka Modrić, który nieco wcześniej zmienił na murawie Toniego Kroosa - ostatecznie akcja zakończyła się strzałem Viniciusa, który po zablokowaniu poleciał wysoko ponad bramką. Już w doliczonym czasie gry swoich sił próbował jeszcze Pablo Ibanez - w kluczowym momencie nie wykorzystał jednak swojej szansy. Potem "Los Merengues" w zasadzie musieli już tylko jak najdłużej podawać między sobą... Rezultat - mimo jeszcze jednej szansy Kike Garcii - nie uległ zmianie. Real Madryt zgarnął dla siebie Puchar Króla i wciąż może realistycznie myśleć o (przynajmniej) podwójnej koronie w tym sezonie.