Przyzwyczailiśmy się już do tego, że w spotkaniach pucharowych na wczesnym etapie dochodzi często do zaskoczeń. Nie inaczej było w niedzielny wieczór w Hiszpanii. Na ten dzień zaplanowano aż dziesięć spotkań 1/16 Pucharu Króla z udziałem drużyn z La Liga. Już w pierwszym z nich outsider postraszył faworyta. Amorebieta prowadziła z Celtą Vigo do przerwy 2:1, ale ostatecznie musiała uznać wyższość rywala, który zwyciężył 4:2. Z duszą na ramieniu rywalizację Sevilli z drugoligowym Ferrol śledzili kibice zespołu z Andaluzji. Sevilla mierzyła się w ostatnich tygodniach z potężnymi problemami i tych nie zabrakło też w pucharowym meczu. Ferrol do 87. minuty remisował 1:1 i pachniało już dogrywką. Bohaterem gości został jednak 20-letnio Juanlu Sanchez, który trafił na 2:1. Niemal w całej Andaluzji słychać było, jak potężny kamień z serca spadł trenerowi Quique Sanchezowi Floresowi. W meczu Villarrealu zapanowała ciemność Do kuriozalnych scen doszło w trakcie rywalizacji Villarrealu z Unionistas. Grający na co dzień w III lidze hiszpańskiej gospodarze w 87. minucie spotkania doprowadzili do wyrównania. Pięć minut wcześniej "Żółta Łódź Podwodna" objęła prowadzenie. Nie utrzymała go do końca, bo z rzutu karnego trafił Alfred Planas. Obie drużyny szykowały się już do dogrywki, kiedy nagle zapanowała...ciemność. Czekał na to 735 dni i został bohaterem. Polak na ustach francuskich mediów Na obiekcie doszło do awarii zasilania, a piłkarze zostali zaproszeni do szatni. Organizatorzy starali się naprawić usterkę, co udało się połowicznie. Odpalić udało się część oświetlenia, co wystarczało obu ekipom. Zespół sędziowski podjął mimo to decyzję o przerwaniu meczu. Uznano, że nie zostały spełnione normy i zawodnicy nie mogą grać w takich warunkach. Hiszpański Związek Piłki Nożnej poinformował, że mecz zostanie dokończony następnego dnia. Z tego powodu zmianie uległa również zaplanowana wcześniej ceremonia losowania par 1/8 finału. To nie koniec wrażeń, jakie zaserwowali nam tego dnia piłkarze drużyn z La Liga. FC Barcelona zmuszona grać na "kartoflisku" Dzielnie opór Valencii stawiała Cartagena, która jako pierwsza już w 4. minucie objęła prowadzenie. Od 45 minuty gospodarze musieli radzić sobie w 10, bo czerwoną kartką ukarany został Ivan Calero. "Nietoperze" stać było tylko na jedno trafienie, autorstwa Sergiego Canosa. Wydawało się, że również dogrywka nie przyniesie rozstrzygnięcia. Utytułowanemu klubowi w oczy zaglądało widmo odpadnięcia. Wreszcie w 106. minucie do siatki trafił kapitan Valencii - Jose Gaya, a sztab szkoleniowy mógł odetchnąć. Ze zdumieniem przecierali oczy kibice Barcelony widząc obrazki ze stadionu IV-ligowego Barbastro, z którym przyszło mistrzom Hiszpanii mierzyć się w 1/16 finału Pucharu Króla. Stan murawy pozostawiał wiele do życzenia. W wielu miejscach wystawały wyraźne kępy trawy, a piłkarze obawiali się, że w tych warunkach trudno będzie w pełni kontrolować spotkanie. Zgodnie z przewidywaniami, w wielu sytuacjach w trakcie pierwszej połowy meczu piłka potrafiła odskakiwać i zaskakiwać zawodników mistrza Hiszpanii w najmniej oczekiwanych momentach. Mimo to FC Barcelona całkowicie kontrolowała przebieg wydarzeń i po 45 minutach prowadziła 1:0 po bramce Fermina Lopeza.