Środowy wieczór nie przyniósł wielkich hitów w Pucharze Króla - oczywiście dlatego, że w każdym ze spotkań mieliśmy do czynienia z potyczką ekipy z Primera Division z zespołami z niższych poziomów rozgrywkowych. Nie inaczej było w przypadku Sevilli. Drużyna z Andaluzji miała za swojego przeciwnika Linares i - krótko mówiąc - była zdecydowanym faworytem tego meczu. Zaskoczenia nie było - "Los Nervionenses" ograli oponentów wysoko, bo aż 5-0, po trafieniu Lameli, hat-tricku En-Nesyriego i "samobóju" Squadrone. Po ostatnim gwizdku jednak mówiło się nie tylko o tym rezultacie, ale i o... no właśnie, zachowaniu człowieka, który z owego gwizdka korzystał. Rozjemcą w starciu był bowiem nie kto inny, jak Antonio Mateu Lahoz, który ostatnio dał się poznać od bardzo kontrowersyjnej strony. Antonio Mateu Lahoz był szeroko krytykowany. Zaważyły dwa zdarzenia Dwa poprzednie spotkania w jego wykonaniu to bowiem mecz 1/4 finału MŚ 2022 w Katarze między Holandią i Argentyną oraz derbowa potyczka FC Barcelona z Espanyolem. W obu tych przypadkach można jasno stwierdzić, że 45-latek nie w pełni kontrolował to co się dzieje na murawie. Łącznie w tych dwóch piłkarskich widowiskach pokazał bowiem ponad 30 kartek - z czego trzy były czerwone. Na Lahoza spadła fala krytyki, ale on zdaje się nią nie przejmować - z negatywnymi opiniami spotyka się w zasadzie od lat. Teraz jednak dołożył kolejną cegiełkę do swego szczególnego wizerunku... Jorge Sampaoli z "czerwienią". Lahozowi wystarczyło trochę ponad kwadrans Gdy bowiem zegar wybijał 18. minutę meczu Linares - Sevilla, arbiter postanowił... wyrzucić na trybuny trenera "Los Nervionenses", Jorge Sampaoliego. Widać przy tym wyraźnie, że poszło o jakieś komentarze ze strony szkoleniowca, któremu zapewne niespecjalnie przypadł do gustu styl sędziowania: Trzeba jednak przyznać, że potem Lahoz dał obu stronom grać - jeśli kogokolwiek upominał, to jedynie słownie. Niemniej (choć miał prawo do reagowania na zaczepki menedżera) po raz kolejny przypięta została mu łatka antybohatera wieczoru - jednakże tym razem na szczęście nie doszło do boiskowego chaosu... Zobacz także: Lewandowski i spółka w szpitalu! Ta wizyta ucieszyła fanów