"Duma Katalonii" pilnie potrzebowała zwycięstwa, na które czekała od 19 lutego. Przypomnijmy: tydzień temu Katalończycy odpadli z Ligi Europy po porażce z Manchesterem United w dwumeczu. W weekend musieli uznać także wyższość Almerii w Primera Division. Niekorzystne wyniki zbiegły się w czasie ze słabszą formą Roberta Lewandowskiego, co wielu ekspertów interpretowało jako dowód uzależnienia zespołu od dyspozycji Polaka. Na razie napastnik nie będzie miał okazji, aby wrócić na właściwe tory, bo doznał kontuzji, która wyłączy go z gry na mniej więcej dwa tygodnie. W starciu z Realem Katalończycy musieli więc radzić sobie bez "Lewego". Jego miejsce na boisku zajął Ferran Torres, który nie gra jako typowa "dziewiątka". El Clasico: Niespodziewane prowadzenie Barcelony Na początku meczu "Duma Katalonii" nie miała jednak zbyt wielu okazji, aby pokazać się z przodu. "Królewscy" przejęli inicjatywę i nie pozwalali gościom na swobodne ataki. Sami konsekwentnie budowali natomiast swoje akcje i wydawali się być coraz bliżsi zdobycia bramki. W 12. minucie Karim Benzema umieścił nawet piłkę w siatce, ale sędzia słusznie dopatrzył się spalonego, co potwierdziła po chwili także analiza VAR. Madrytczycy mieli spotkanie pod kontrolą, tymczasem nadeszła 26. minuta i... to podopieczni Xaviego Hernandeza wyszli na prowadzenie. Ferran Torres obsłużył prostopadłym podaniem Francka Kessiego, który oddał płaski strzał. Piłkę odbił Thibaut Courtois, ale miał przy tym pecha - ta odbiła się bowiem od nóg Edera Militao i potoczyła się do bramki. Arbiter początkowo nie uznał gola, ale powtórki wykazały, że Iworyjczyk nie był na ofsajdzie. Trafienie było więc w pełni legalne, a ostatecznie zaklasyfikowano je jako samobój Militao. Real - Barcelona: Katalończycy wyrzekli się swojej filozofii Barcelona dowiozła skromne prowadzenie do końca pierwszej połowy. W przerwie Xavi Hernandez nie miał jednak zbyt wielu powodów do chwalenia swojego zespołu, który z przebiegu gry nie zasługiwał na ten wynik. Tuż po zmianie stron Real znów rozpoczął swój napór, zamykając przyjezdnych w strefie obronnej. Na przestrzeni całego meczu Barcelona wyrzekała się swojej filozofii. Zespół nie utrzymywał się przy piłce i nie grał finezyjnie w ataku, a zamiast tego skupiał się przede wszystkim na obronie korzystnego rezultatu. Absencje Roberta Lewandowskiego, Pedriego i Ousmane’a Dembele były wyczuwalne. Najważniejszy cel został jednak osiągnięty, co - biorąc pod uwagę wspomniane problemy kadrowe - kibice powinni docenić. Barcelona ma zaliczkę, której będzie bronić. Rewanż zaplanowano na 5 kwietnia. Odbędzie się on na Camp Nou. Również na tym stadionie 19 marca Barcelona i Real spotkają się w ramach rozgrywek ligowych. W ciągu miesiąca dojdzie zatem do dwóch kolejnych Klasyków. Jakub Żelepień, Interia