Spekulacjom przed pierwszym gwizdkiem nie było końca. Za faworyta potyczki uchodziła wprawdzie Barcelona, ale na każdym kroku przypominano, że Real Sociedad po mundialowej przewie zaliczył komplet triumfów. Baskowie odnieśli trzy zwycięstwa w Pucharze Króla i cztery w La Liga. Kibice "Blaugrany" wierzyli jednak w powtórkę scenariusza z 2. kolejki tego sezonu. Na Estadio Anoeta ekipa z Katalonii rozbiła wówczas rywala 4-1, a dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Robert Lewandowski. Lewandowski kieruje piłkę do siatki. Bramka nieuznana z powodu ofsajdu W środowy wieczór Polak - wciąż odbywający przymusową pauzę w lidze - przebywał na murawie od pierwszej minuty. Nie wydawał się zdeprymowany faktem, że potyczkę prowadzi Jesus Gil Manzano - ten sam arbiter, który jesienią wyrzucił go z boiska w trakcie konfrontacji z Osasuną Pampeluna. Do pierwszej dyskusji między oboma dżentelmenami doszło jeszcze przed upływem kwadransa. Piłka znalazła się w bramce gości po strzale "Lewego", ale sędzia gola nie uznał. Na pozycji spalonej znajdował się bowiem biorący udział w akcji Frenkie de Jong. Holender był bliski otwarcia wyniku kilka minut później, gdy po zagraniu Ousmane'a Dembele próbował sięgnąć futbolówki na wślizgu. W tej sytuacji był jednak minimalnie spóźniony i skończyło się tylko na zagrożeniu. Po półgodzinie gry na Camp Nou prowadzenie mogli objąć piłkarze Realu, ale w decydującym momencie zabrakło precyzji Takefusie Kubo. Po uderzeniu Japończyka z ostrego kąta futbolówka trafiła w poprzeczkę. FC Barcelona może stracić wielką gwiazdę! Czas ucieka Od tego momentu gra się wyrównała. "Duma Katalonii" nabrała respektu do rywala i każdy atak pozycyjny konstruowała z większym rozmysłem. Cały czas zachowywała jednak wyraźną przewagę optyczną. W 41. minucie nastąpił jeden z kluczowych momentów spotkania. Za niebezpieczny atak na nogi Sergio Busquetsa z boiska został wyproszony Brais Mendez. Arbiter najpierw pokazał mu żółtą kartkę, ale po weryfikacji VAR zmienił decyzję na bardziej radykalną. Dembele trafia na wagę awansu do półfinału Copa del Rey Po zmianie stron Katalończycy ruszyli do zdecydowanych ataków i na pożądany efekt nie musieli długo czekać. W 52. minucie indywidualną szarżę przypuścił najlepszy na boisku Dembele. Tym razem nie szukał rozegrania - huknął zza linii bocznej pola bramkowego i było 1-0! Gospodarze nie poszli jednak za ciosem. Efekt? Grający w osłabieniu przeciwnicy stanęli przed doskonałą szansą na wyrównanie. Mający przed sobą pustą bramkę Alexander Sorloth z czterech metrów posłał jednak piłkę za wysoko. W odpowiedzi Gavi obił jeszcze poprzeczkę, ale to wszystko, na co tego dnia stać było Barcelonę. W Hiszpanii zawrzało. Skarżył się, że dostał od Lewandowskiego w twarz! W samej końcówce kunsztem popisał się Marc-Andre ter Stegen, naprawiając swój koszmarny błąd kapitalną obroną w sytuacji sam na sam z Robertem Navarro. Szczęśliwie, ale skutecznie - to jeden ze znaków rozpoznawczych "Barcy" w tym sezonie. Ekipa Xaviego Hernandeza pozostaje w grze o potrójną koronę. Superpuchar Hiszpanii ma już w gablocie, w lidze lideruje, w Copa del Rey zrobiła kolejny krok we właściwym kierunku.