Podziw dla Leo Messiego nie zna granic. Kapitan Argentyny, który na Copa America w Brazylii skończył 34 lata, rozgrywa turniej życia. Trudno w to uwierzyć, ale tak uważają wszyscy komentatorzy. Zdobył cztery gole i jest samodzielnym liderem klasyfikacji strzelców. Copa America. Najlepszy Messi w historii Argentyny Podobno pierwszy raz udało się stworzyć tak idealną harmonię między Messim i resztą drużyny. Od 15 lat każdy kolejny selekcjoner Albicelestes pierwsze co robił to rezerwował bilet lotniczy do Barcelony. Żeby porozmawiać z Messim jak widzi swoje miejsce w jego drużynie. Dochodziło do sytuacji absurdalnych, w których nic się poza tym nie liczyło. "Leo i dziesięć koszulek" - tak wyglądała drużyna narodowa Argentyny. Na boisku koledzy oddawali piłkę Messiemu i niczym się więcej nie martwili. Efekt tego jest taki, że od 1993 roku Albicelestes czekają na triumf w wielkim turnieju. To już 28 lat - wieczność jak na skalę aspiracji Argentyńczyków. Kiedyś fani ukuli nonsensowną teorię, że Messi nie daje z siebie wszystkiego w meczach kadry, bo najlepsze rezerwuje dla Barcelony. Zdobył z klubem 35 trofeów, z drużyną narodową ani jednego. Nie licząc złota igrzysk w Pekinie w 2008 roku, ale tam grały drużyny młodzieżowe. 17 sierpnia 2005 roku Messi zagrał w dorosłej reprezentacji Argentyny pierwszy raz. Miał 18 lat i 54 dni. W meczu z Węgrami wytrwał na boisku 40 sekund, po czym wyleciał z czerwoną kartką. Początki były trudne. A potem jeszcze trudniej. W 2007 roku Messi dotarł z Argentyną do finału Copa America. Albicelestes polegli 0-3 z Brazylią. Kolejny finał sześciokrotny laureat Złotej Piłki zagrał na Maracanie. Dramatyczny bój z Niemcami o złoto mistrzostw świata w 2014 roku rozstrzygnął w dogrywce gol Mario Goetzego. Po trzecim przegranym finale, z Chile w Copa America w 2015 roku, nastąpił następny rok później w USA - z tym samym Chile i drugi raz po serii rzutów karnych. Messi zdecydował wtedy, że przygoda z kadrą dobiegła końca. Ze łzami w oczach wyznał, że nie da rady przełamać klątwy, która na nim ciąży. Tłumy rodaków namówiły go do zmiany zdania. - Wszyscy wiedzą, że moim największym marzeniem jest wygranie czegoś z drużyną narodową - powtarza Messi. Dwa lata temu Copa America rozgrywana była w Brazylii. Argentyna wpadła na gospodarzy w półfinale i przegrała 0-2. Leo nie wytrzymał. Zarzucił sędziom stronniczość, a szefom Conmebol, że tak zorganizowali mistrzostwa, żeby wygrała je Brazylia. Skandal był wielki. Messi odgrażał się, że za rok Argentyna zemści się na turnieju u siebie. Copa America. Brazylia za Messim? Pandemia zweryfikowała te plany. W 2020 roku turniej o mistrzostwo Ameryki przełożono o rok. Zmieniono miejsce rozegrania. Copa wróciła do Brazylii. Selekcjoner Lionel Scaloni przywiózł na turniej nowy zespół. Podobno udało mu się przekonać pozostałych graczy, by nie składali losu drużyny wyłącznie w ręce Messiego. 34. urodziny kapitana były okazją do tego, by Argentyńczycy zorganizowali sobie wieczór integracyjny. Grają świetnie, awansowali do finału, Leo błyszczy, zdobywa gole. Pobił rekord występów w drużynie narodowej (150). Zdobył w nich dla Argentyny 76 goli. W finale z Brazylią w sobotę (godzina 2 w nocy w niedzielę polskiego czasu) może pobić rekord Pelego (77 bramek dla "Canarinhos"). - Rekordy są fajne, ale mają znaczenie drugorzędne - mówi Leo. Kibice w Brazylii doskonale znają katusze Messiego w drużynie narodowej. Część z nich, z szacunku dla klasy i uporu kapitana Argentyny, życzy jej zwycięstwa w sobotę. Niech Leo przełamie klątwę. Brazylijczycy nie chcą być pazerni. W ostatnich dziewięciu edycjach Copa America wygrali aż pięć razy. Fani brazylijscy wspierają Messiego. Niektórzy przygotowali z tej okazji specjalne tatuaże. Zirytowało to Neymara. Gwiazdor "Canarinhos" jest przyjacielem Messiego z czasów wspólnej gry w Barcelonie, ale uważa akcję rodaków za absurdalną. "Jestem Brazylijczykiem z wielką dumą i wielką miłością" - zacytował na Instagramie słowa kibicowskiej piosenki. Dodał, że mimo wszystko nie wypada, by Brazylijczycy popierali rywala w tak ważnym meczu jak finał mistrzostw Ameryki. Te słowa zostały odebrane ambiwalentnie. Jedni uważają, że Neymar ma rację, inni, że wykazał się charakterystyczną dla gwiazdy małostkowością. Tak czy siak Messi dostaje w sobotę kolejną szansę na przerwanie złej serii. Może za piątym podejściem ją wykorzysta? Dariusz Wołowski