Rozmowa ze szkoleniowcem reprezentacji U-21 rozpoczęła się od wątku dotyczącego młodych piłkarzy grających w polskich klubach i ich szybkiej sprzedaży do zagranicznych klubów. - W klubach Ekstraklasy kiedyś było więcej dobrej klasy piłkarzy polskich. Kiedyś ta nasza liga miała więcej zawodników z wysokimi umiejętnościami. W dawnej Wiśle Kraków graczy z zagranicy było dwóch: Kalu Uche i Mauro Cantoro. - To wynika ze strategii klubów, w tamtym momencie właściciel Wisły postawił na najlepszych Polaków. Taka była polityka, choć ostatecznie się nie obroniła, bo nie nie było awansu do fazy grupowej ligi mistrzów. Taki był cel. Teraz prezesi chcą iść na skróty - dodał Stolarczyk.Stolarczyk poruszył kwestie przepisu o młodzieżowcach i finansów w polskich klubach, co prowadzi do szybkiego sprzedawania młodych talentów. Do dyskusji podłączył się ekspert Tomasz Hajto. - Widzimy po Legii Warszawa, że jesteśmy w stanie utrzymać i zagwarantować pensje piłkarzom. Zrobiła się w Polsce taka koniunktura, że przyśpiesza się skok młodych piłkarzy do Ekstraklasy. Oni nie są gotowi, by cały sezon tyrać z seniorami - Hajto. - Jeżeli sprzedajesz Gumnego i Jóźwiaka, to wątpię żeby budżet był tak wątły, że musisz sprzedawać Modera. W momencie, gdy został sprzedany został częściowo odsunięty od gry. Dobrze dla niego byłoby zostać do czerwca w Poznaniu - ocenił Hajto.Opinie na ten temat, podpartą konkretnymi statystykami przedstawił też Roman Kołtoń. Zauważył on, że kwestia płacy wywołuje też presję na piłkarzu. - Lech specjalnie podyktował najdroższą sumę odstępnego, łącznie z bonusami sięgającą 10,5 milionów euro. Brighton&Hove Albion się na to zgodziło - zauważył Kołtoń. - Obcokrajowców za czasów wspomnianego meczu Wisła kontra Schalke w lidze było 5-10 procent, dekadę temu jakieś 15-20 procent. Obecnie stanowią ponad 40 procent w kadrze drużyn PKO Ekstraklasy, a biorąc pod uwagę liczbę meczów , czas gry, to zbliżamy się do 50 procent - wyliczył dziennikarz Polsatu Sport. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl MR