Bayern Monachium pod wodzą Thomasa Tuchela do tej pory rozegrał już siedem meczów - trzy z nich przegrał, dwa zremisował i również dwa wygrał. W tym czasie Bawarczycy zdążyli odpaść z Ligi Mistrzów i Pucharu Niemiec, a w Bundeslidze stracili pozycję lidera na rzecz Borussii Dortmund. Po ligowej porażce 1-3 z FSV Mainz sytuacja Bawarczyków robi się wyjątkowo trudna. Po raz pierwszy od 2012 roku mogą zakończyć sezon bez choćby jednego trofeum na koncie. Ważą się losy klubowej legendy Władze klubu są bardzo niezadowolone z takiej sytuacji i już teraz w niemieckich mediach aż huczy od informacji na temat roszad we władzach zespołu po sezonie. Przede wszystkim mówi się od dyrektorze Hasanie Salihamidziciu, a przede wszystkim o klubowej legendzie Oliverze Kahnie, aktualnym prezesie Bayernu. Według informacji "Sport 1" 22 maja ma zebrać się Rada Nadzorcza klubu z Monachium, która ma podjąć decyzję, co dalej z Kahnem. Jeśli sytuacja w Bundeslidze nie ułoży się po myśli klubu, to jak sugerują niemieccy dziennikarze, jego przyszłość jest raczej przesądzona. Sam zainteresowany uważa jednak, że to nie on, ani nowy trener Thomas Tuchel, ponoszą winę za słabe wyniki Bayernu. - Czego to my jeszcze nie próbowaliśmy? Rozmowy, transfery, systemy, taktyka, zmiany trenera. Koniec końców to jedenastu piłkarzy, którzy wychodzą na boisko, muszą pracować na swoje tyłki i walczyć o cele tego klubu. O to właśnie chodzi w futbolu i o nic więcej - grzmiał Oliver Kahn.